Obiecana recenzja ze Slasha:
Koncert całkiem udany, ale ten sprzed 1,5 roku w Spodku chyba lepszy, nie wiem czemu, może dlatego, że tamten był mój pierwszy? Poza tym tamten wydawało się, że trwał 5 godzin i przyjemnie się dłużył, podczas gdy były to tylko dwie. Ten trwał tyle samo, ale miałem wrażenie jakby minęła ledwie godzina. No ale z kolei paradoksalnie za to wydawał się być intensywny. Zagrali chyba wszystkie najważniejsze numery Gunsów z debiutu plus coś czego wcześniej chyba nie grali - "Out ta get me" - o ile do wersji studyjnej miewam pewne zastrzeżenia to w wersji live utwór bardzo dużo u mnie zyskał! Widać(słychać) było, że miał kopa, zwłaszcza na wstępie.
Było jeszcze takie fajne w sedesie z bakelitu długie(acz bynajmniej na to nie narzekałem, a wręcz przeciwnie) solo Slasha w środku "Rocket Queen". Chciałem żeby się nie kończyło, no i faktycznie długo się nie kończyło bo trwało chyba z 10 minut albo i więcej. xD
Przy "Sweet Child O'Mine" tłum tradycyjnie oszalał, przy "Paradise City" było tradycyjne konfetti z metkami z ksywką Slasha co ich trochę nachapałem sam nie wiem po co. xD
Byłem na Golden Circle ale niestety byłem ustawiony w złym miejscu tego miejsca(masło maślane), bo w lewym rogu, a Slash kręcił się bardziej przy rogu prawym przez co dla mnie był przeważnie na drugim planie(a właściwie to nie ma co się oszukiwać - był mistrzem drugiego planu!
). To dla mnie chyba jedyny mankament tego koncertu.
No i jeszcze parę słów o samym obiekcie koncertu - jakie on farfoclu robi wrażenie z zewnątrz!!! Wygląda jak sterowiec szykujący się do startu. W środku arena już jakoś nie wydawała się być aż taka gigantyczna, jak dla mnie to była porównywalna z łódzką Atlas Areną.
I jeszcze baj de łej: Bizon, zgredzik, a Wy w których miejscach staliście/siedzieliście?
BTW 2: Czy wspomniałem już, że miesiąc temu byłem w Łodzi na Kylie Minogue? Nie wspomniałem? No to wspomnę:
Oprócz samego koncertu to było jeszcze widowisko sceniczne z różnymi przebierankami i układami choreograficznymi, miejscami nawet ciekawe(były motywy z twórczości Pet Shop Boys chociażby co takie same widziałem na ich koncercie rok temu w Gdańsku), miejscami kiczowate i tandetne(jak u Lady Gagi na przykład). Niestety Kylie nie zagrała dwóch moich ulubionych kawałków, ale jednego się wcale nie spodziewałem, bo nie wyszedł nigdy na singlu, ale drugiego to już szkoda("In Your Eyes"). No, odegrała go, ale tylko fragment, na życzenie fanów, ale widać ewidentnie że nie przygotowała tego numeru na repertuar, bo był śpiewany zupełnie "na sucho", bez efektów, bez dekoracji, bez tancerzy, bez obrazków na telebimach.
No a te najbardziej znane numery w większości odegrała w innych aranżacjach.
Nie mniej nie mam co wybrzydzać. Koncert mi się podobał.
No i jeszcze Kult w Stodole mi się udało zaliczyć 2 tygodnie temu. I dodam, że byłem w tym miejscu po raz pierwszy(tak, nie przesłyszeliście się! po raz pierwszy - dopiero teraz - mając 27 lat i mieszkając w stolnicy od urodzenia). Nie powiem, miejscówa jest klimatyczna i robi wrażenie! Zdecydowanie muszę zaglądać tam częściej!
Co do samego koncertu - no to był już mój 7-my koncert Kultu w życiu i powoli to się chyba staje tradycją w moim przypadku jak i u qmichała. xD Sam koncert udany z wyjątkiem jednego - nie puścili farfoclu "Czarnych Słońc"!