Po przesłuchaniu płyty Macieja powiem tak: początek lat 70. to był bardzo ciekawy moment w muzyce. Faktycznie, wydawnictwo określiłbym mianem classic rocka z elementami progowym, w końcu mamy tutaj kawałki o długości 6minut, a więc trochę dłuższymi niż taki classic hard rock. Brzmienie, nastrój, klimat - to wszystko jest tak dobrze mi znane. Jedno co mnie uderza, to umiejętności muzyków na przykładzie Let Me Ride; mamy tutaj wszystko, riffy i klasyczną hard rockową jazdę, chwytliwy refren z genialnym klimatem właśnie (chórki!), zmiany tempa i nastroju, solówki itp... klawisze nadają temu grania niewątpliwe charakterystyczne brzmienie. Album bardzo przystępny, jednakże zawiera wszystkie elementy, które sobie cenię. Tylko wokal jest przeciętny, w ogóle się nie wyróżniający, jak dla mnie. Reszta na wysokim poziomie, nie słyszałem wcześniej, no ale wtedy była przemocna konkurencja na rynku, do niektórych rzeczy trzeba dotrzeć. IMO wyróżniają się otwieracz, Little Queenie (genialnie brzmi ten wstęp, w ogóle słychać w tym kawałku ten groove, mają chłopaki talent do takiego grania, strasznie to wszystko naturalne, lets shake it! Nie wiem, jak można choćby nie tupać nogą do rytmu momentami), Being Kind ze spokojnym nastrojem i bardzo przyjemny Golden Country na sam koniec. Płyta również z czasów, gdy krążki nie trwały dłużej niż 45 minut... brakuje tych czasów, niezwykle skondensowany album, nie odnotowałem żadnych dłużyzn, bardzo przyjemnie spędzona chwila, muszę przyznać. Niezwykle równy, ciężko mi wskazać jakieś słabsze momenty. Jedyne co, to wydawnictwu zaaplikowałbym remastera, czy coś w tym stylu, coby trochę lepiej brzmiał.
Ranking:
1. REO Speedwagon - Two
2. Steely Dan - Aja
3. Emilie Simon - La Marche de l'Empereur
4. Sol Invictus - In The Rain
5. Midlake - The Courage of Others
6. Puscifer - Conditions Of My Parole
7. Pulp - His'n'hers