Tworzę dwa rankingi. Najlepszych i Najgorszych filmów o superbohaterach. To wszystko przez nowego Capa, który wywrócił mój ranking. Aha, możliwe spoiwa.
BEST:
1.
Captain America: Winter Soldier - nie wiem czy to kwestia świeżości, ale dawno po filmie nie byłem pod takim wrażeniem. Po pierwsze fabuła chyba w końcu dotarła do takiego poziomu, że conajmniej przybliża się do poziomu efektów. Troszkę zagmatwane, ale jakby zrobiono z tego film szpiegowski, to myślę, że byłby na wyższej półce. Po drugie postacie, Cap w końcu przestaje być pickiem i bierze sprawy w swoje ręce, Nick Fury w końcu coś robi poza groźnym spojrzeniem spodełba, Winter Soldier wyśniony no i dodatkowo Redford, wisienka na torcie. A takie sceny jak rozmowa z doktorem Zolą to po prostu fantastico. Dodatkowo ta akcja. Wszystko oczywiście w typowej amerykańskiej otoczce, ale komu to przeszkadza?
2.
Avengers, The - generalnie składający się z może 6 fragmentów a fabuły na 5 minut, ale czy to nie cudowne zebrać wszystkich w jeden team? Obawiałem się trochę, że każde kolejne części będą kulminacyjne w tych generacjach co wypuszcza Marvel, ale jednak zarówno nowy Cap jak i drugi Thor rozwiały wszelkie wątpliwości. Tak czy inaczej w tym filmie liczy się tylko akcja, akcja i akcja.
3.
Batman: Returns - ukochana część, nie wiem czy ze względu na Pingwina, ale jednak. Mrok Burtona przemawia do mnie o wiele bardziej, niż mrok Nolana.
4.
X-MEN: The Last Stand - moja ulubiona część X-MENów, nie idealna, ale ulubiona. Pożoga, wszystko się wali, Magneto królem świata, wszystko zbliża się ku końcowi no i Wolverine muszący zabić Pheonix. Film ma ledwo mały mankament, zjebali Juggernauta.
5.
Watchmen - świetne, naprawdę mocno fabularnie, niezła realizacyjnie. Dodatkowo taka postać jak Rorschach, cudowna. Trzeba tylko przymknąć oko na grę niektórych aktorów (głównie aktorek) i przyzwyczaić się, że superbohaterowie mają nazwy typu Nocny Puchacz czy Jedwabna Zjawa.
6.
Thor: The Dark World - cudowne poprowadzenie postaci Loki'ego, którego z każdym filmem ulepszają jaką postać. W jedynce był miałki, w Avengersach zaczyna się tlić jako postać, tutaj, chyba nawet jest dla mnie główną gwiazdą filmu. Dodatkowo pominięto już tego typu sceny jak z pierwszego Thora jak napierdzielanie się Thora bez młota w środku zapomnianego miasteczka.
7.
Dark Knight, The - gdyby film nazywał się Joker, byłaby pierwsza trójka jak nic. A tak nazywa się Mroczny Rycerz i mamy wiele dodatkowego pieprzenia o pasterzu i owieczkach przy growlującym batmanie. Akurat urzeczywistnienie Jokera to najlepsze co spotkało Batmana od czasu burtonowskiego Pingwina. Owszem Nicholson kultowy i byłbym durniem skazując go w niebyt, ale Joker Burtona był szaleńcem, Joker Nolana stał się socjopatycznym tworem, którego nikt nie chciałby spotkać w ciemnej alejce.
8.
Amazing Spider-Man, The - choć nie przeczę, daje na wyrost. Seria została odświeżona perfekcyjnie, jest jeszcze parę mankamentów, ale mam nadzieję, że zatrą ją nadchodzącą dwójką. W końcu Spider-Man jest Spider-Man'em.
9.
Iron-Man 2 - cała seria Iron-Mana jest dobra, znaczy jedynka ma świetny orgin, trójka historię. Trójkę jednak skopało niemiłosiernie to, że Mandaryn jest przebierańcem, a Stark wchodzi do jego posiadłości niczym wykwalifikowany zabójca. Jedynki się nie czepnę, ale dwójka ma Micky Rourke.
10.
Incredible Hulk - po miałkim Hulku z Baną to wprost majstersztyk. Edward Norton cudownie zagrał Bannera to raz. Dwa, Tim Roth, Trzy, wyśmienita końcowa rozpierducha z Abomination.
za jeszcze stary Caps, bo miał fajny klimat wojenny, pierwszy burtonowski Batman, X-meni: Pierwsza klasa - za cudowną historię Magneto, Superman II - wizualnie traci, wiadomo, sporo, ale biorąc pod uwagę akcję i fabułę, nadal nieźle, to chyba wszystko
WORST:
1.
Spider-Man 3 - za zjebanie naprawdę wszystkiego. Venoma, wątku czarnego kostiumu. Chyba tylko Sandman ma namiastkę Marvela w tym wszystkim i to dużo mówi o tym filmie.
2.
Batman & Robin - nie wiadomo czy film był robiony dla jaj czy jak. Bo jeśli miał być komedią to spełnia swą funkcję w stu procentach. Od początkowej sceny surfowania na drzwiach w przestworzach, poprzez licytację Batmana i Robina o Poison Ivy a kończąc na cudownej Batgirl wprowadzoną przez Alfredo-komputer w akcję w przeciągu dwóch minut. Stężenie absurdu, trzeba polecać ten film wraz z Batmanem z '66
3.
4: Rise of the Silver Surfer - w pewnym momencie twórcy filmów akcji myśleli, że półtorej godziny na superbohaterów to wystarczająco. Ale paradoksalnie, krótkość tego filmu to jego największy atut. Nie wiem czy jest tutaj coś wartego uwagi, prócz tego, że zjebali Galactusa oporowo.
4.
Fantastic Four - generalnie ten sam shit, może trochę Alba, ale za dużo to ona nie pokazuje.
5.
Elektra - po sedesie z bakelitu Daredevilu i tak naszła kolej sedesie z bakelitu Elektry. Kogo miała zainteresować kobieta z Sai? No kogo?
6.
Daredevil - Ben Afleck, Colin Farell i ten wielki czarny z Zielonej Mili jako Kingpin. Tutaj mam żal wielki, bo Daredevil sam w sobie jest postacią ciekawą i mam nadzieję, że wplączą go jakoś w uniwersum Spider-Mana.
7.
Hulk - w tym filmie najbardziej wkurwia to, że realizacja ciągle narzuca nam motyw komiksu. Tak jakby twórcy chcieli powiedzieć "kręcimy na serio, ale nie zapominajcie, że to tylko komiks!", mało tego każdy kolejny aktor wcielający się w rolę Bannera był o wiele bardziej wiarygodny niż byśmy wzięli z trzech Erików Banów. Znaczy Norton wybił Bannera w rejony niedostępne dla wszystkich a Ruffalo? Ruffalo tego nie popsuł.
8.
Dark Knight Rises, The - mówi się, że to kino popkornowe i w takim celu spełnia swe funkcje. Myślę zgoła inaczej, w tym ostatnim Batmanie najbardziej wkurwia mnie ten poziom absurdu na miarę Batman & Robin, z tym, że tutaj już nie ma takiego śmiechu. Ot zepsucie tego co zbudowało się w poprzedniej części.
9.
Spider-Man - Peter strzelający spermą z nadgarstków podczas lekcji, zielony kostium Power Rangera u Goblina i miałkość, wielka miałkość całego filmu, zresztą zrobionego przez kogoś, kto myślał, że zna się na Spidey'u.
10.
Superman IV - jedno wielkie nieporozumienie, dobrze, że potem zaprzestano
blisko Man of Steel (ale jednak realizacja i efekty lepsze niż stare Supermany), drugi Spider-Man (walki z Octopusem ratują, ale robienie z niego bohatera romantycznego, bo opanowały go macki - bez yay), no i częściowo pierwsi X-MENi (zestarzało się niestety) oraz Batman Forever (bo jednak Jim Carrey i Tommy Lee Jones w porzo, zupełnie inaczej niż Val Kilmer)
o dodatkowo lista filmów na które czekam:
1.
Amazing Spider-Man 2, The - Elektro wydaje się być nieźle zrobiony, Harry Osbourne zostanie od razu Green Goblinem, rozpoczyna się wątek Sinister Six no i ma zginąć Gwen. Wkurwił mnie trochę wygląd Rinho, bazując na trailerze, ale póki nie zobaczę to nie neguję do końca.
2.
X-Men: Days of Future Past - plakaty są przepiękne, na dodatek zmieszają starą obsadę z nową, Wolverine trafi do przeszłości, no i może wyjaśnią parę kwestii jak np. dlaczego Magneto odzyskał swą mocą czy coś.
3.
Guardians of the Galaxy - może nie aż tak bardzo, ale wydaje się każda postać prócz tego głównego będzie strzałem w dychę. No i del Toro. Bawi mnie niezmiernie fakt, który ktoś mądry wychwycił po jakiejś tam debacie DC Comics z fanami na temat urzeczywistnienia stroju Wonder Women w filmie. Mianowicie ktoś napisał: "podczas gdy DC Comics martwi się jak urzeczywistnić strój Wonder Women, Marvel wydaje film ze strzelającym szopem". Prawdziwe.
4.
Avengers: Age of Ultron, The - wątek na koniec nowego Capa dał do wiwatu, mało tego, takie obrazki jak to:
napawają mnie optymizmem
5.
Superman vs. Batman - mimo, że nowy Superman mnie nie porwał, a Batmana będzie grał Ben Affleck to mimo wszystko będzie to zdaje się początek Ligi Sprawiedliwych.
6.
Nick Fury - ostatni Cap pokazał, że Fury to nie tylko przepaska na oko.
7.
Antman człowiek-mrówka, jak to można przegapić?
no i pozostałe trzy pozycje, o których niewiele jeszcze wiadomo, prócz jakiś tam dat:
8.
Venom - podobno ma się doczekać oddzielnego filmu, jeśli byłby zapowiedziany, wskoczyłby na miejsce numer jeden
9.
X-Men: Apocalypse - X-MENi zawsze na propsie
10.
Fantastic Four - podobno jest kręcona nowa część z nową obsadą. Biorąc pod uwagę fakt, że już wiadomo jak się robi filmy o superbohaterach, może wyjdzie coś strawnego w końcu z 4.
wg Matteya - bardzo sprytne ALTER EGO.
Zwycięzca Queenwizji - grudzień 2012