przez mumin_king » 29 paź 2013, o 00:19
kater robi ranking jakiś głupich płyt, więc i ja swój tworzę, nie płyt a o piłce nożnej, ale jest tak samo głupia jak albumy, które wymienił kater
RANKING SELEKCJONERÓW REPREZENTACJI POLSKI ZA CZASÓW MOJEGO PANOWANIA:
1. Jerzy Władysław Engel - bo co ja wtedy przeżywałem to moje, najpierw po wielbianym przeze mnie Wójciku przyszedł sedesie z bakelitu wie kto (a miał być Smuda wtedy po raz pierwszy), potem liczenie bramek (wyobraźcie sobie, że jak w sierpniu Hajto strzelił na 1:0 z Hiszpanią - przegraliśmy 1:2 w Warszawie - to do czerwca następnego roku kiedy to w meczu z Holandią Kryszałowicz strzelił honorowego na 1:3, nie strzeliliśmy bramki, no ale inne czasy) i naturalizowanie Olisadebe. Nagle wybuchło, pamiętajmy, że to są czasy gdy ciążyła klątwa Bońka, że 16 lat nie zagramy na mundialu czy coś, pierwszy mecz eliminacji przyszły szwagier zabrał mnie młokosa, 11 lat, do baru by oglądać na takim kanale co się nazywała Wizja Sport. Ojebaliśmy Ukrainców 3:1, cały bar skakał do góry, Oli dwie, potem jeszcze Jusko spłyń z lodami karnego i Kałużny magazynier dołożył jedną. Zaczęło się, nigdy wcześniej i nigdy później nie oczekiwałem tak na mecze Polaków. Po prostu chciało się to oglądać, przez eliminacje przeszliśmy jak burza, jako pierwsza z europejskich drużyn na mundial jechaliśmy. Tam jak było tak było, ale ostatni mecz z USA to był znów ten błysk Engelowy, żałuję, że go wtedy wyjebali, ale drugi raz już bym nie chciał go na tym stanowisku, za bardzo stał się leśnym dziadkiem
2. Paweł Janas - słynny myśliwy z papierosem na rybach. Znów, było to wielkie zaskoczenie jak został selekcjonerem, faworytem po sedesie z bakelitu Bońkua tym razem był Kasperczak, który chwilę wcześniej wyjebał z pucharów opadającą już wtedy Parmę (choć z Adriano i Mutu) oraz Schalke 04 z Hajto i Wałdochem (szczególnie rewanż w Gelsenkirchen to był chyba najpiękniejszy mecz polskiej drużyny klubowej jaki ja widziałem). Mówiono, że Kasperczak może jak Waldemar Wspaniały w siatkówce prowadzić zarówno klub jak i kadrę, ostatecznie Listkiewicz wynalazł Janasa. Dał mu trochę więcej czasu niż zazwyczaj, eliminacje do EURO 2004 i tak już przegrał Boniek. Do drogi na mundial Janasowi szło w kratkę to coś wygrał z Włochami, ale zaraz spłyń z lodami to w eliminacjach ze Szwecją. Dokładnie na trzy tygodnie przed startem eliminacji do mundialu 2006 przejebał jeszcze gładko 5:1 z Danią i każdy czekał, aż w końcu Kasperczak przejmie kadrę. No i rybo dwudyszna Listkiewicz znów przetrzymał bo znów okazało się, że umiemy grać w piłkę. Na mistrzostwa pojechaliśmy jako jedna z dwóch drużyn z drugich miejsc bez potrzeby grania baraży, wygraliśmy wszystko prócz meczów z Anglią, ale to dlatego, że mieliśmy Głowackiego. Potem znów mundial, taktyka bez napastnika przed Del Bosque i Janasa już nie było. Tutaj słusznie, że go wywali, kompletnie się wypalił he he he.
3. Janusz Wójcik - bo to był boss, jeździli po culus i mało brakowało aby pokonali Anglię w Warszawie. Zresztą to były początki moje z reprezentacją, Sylwester Czereszewski z dwoma bramkami w Burgas, Czarne Koszule z Luksemburgiem, oglądanie retransmisji i rudego popisu Scholesa czy słuchanie programu 1 polskiego radia przy transmisji z Ulevaal w Sztokholmie. Takie to były poświęcenia. Wójt miał swój styl, ja go zapamiętał dobrze, ale już mgliste wspomnienia z końcówki lat 90 niestety, przypominam sobie, że był taki mecz z Czechami (ówcześni wicemistrzowie Europy) których gładko pojechaliśmy, ale i też taki mecz ze Szwecją na Śląskim (u nas w bramce hit - Kazimierz Sidorczuk, pewnie nikt poza Mandeyem już go nie kojarzy nawet) gdzie był dramat. No ale to czasy Jusko i Kowala w ataku, Brzęczka w pomocy czy Rafała Siadaczki.
4. Leo Beenhaaker - po wywaleniu Janasa było wiadome, że on zostanie. Tabloidy dały mu taki pijar, że się w pale nie mieści no i Listkiewicz gwiazda wówczas tych tabloidów dał się podpuścić i podpisał kontrakt. Znaczy można polemizować czy dał się podpuścić czy nie, bo jednak Leo pierwszy raz awansował nas na EURO. I nawet nie musieliśmy być gospodarzem. Początek fatalny, ale to chyba reguła u tych co coś osiągnęli (dla przykładu pierwsze mecze Smudy czy Fornalika to pianie z zachwytu, że coś się ruszyło) i mieli już go zwalniać, bo ledwo wygrał z Kazachstanem i miał przed sobą Portugalię w Chorzowie. Nigdy tego nie zapomnę, najlepszy mecz polskiej reprezentacji, no zagrali najlepiej i to kto? Przypomnę, że wówczas na bokach grał niejaki Grzegorz Bronowicki z Pawłem Golańskim a w ataku biegał Grzegorz Rasiak. Potem poszło jak po maśle, uczestniczyliśmy w EURO. Po uczestnictwie i jedynej bramce Rogera, przyjechaliśmy przez tego sedesie z bakelitu z Anglii do domu i mieliśmy łatwą grupę na awans na mundial w RPA. Leo wszystko pięknie spłyń z lodami i się spakował wcześniej, bo Lato go wyprosił. Mówię, że spłyń z lodami, bo nienawidziłem Leo.
5. Władysław Fornalik - o nim już pokrótce po czasy świeże. Faworyt Piechniczka, po początku można było jeszcze coś się łudzić, od początku tego roku wszystko pięknie spłyń z lodami wmawiając, że widzi postęp. Plusem, że przewietrzył kadrę w takim sensie, że obecnie tylko Polański gra z naturalizowanych przed EURO 2012
6. Franciszek Smuda - też krótko bo nie ma o czym, każdy wie jak było. Wielkie nadzieje, parę niezłych meczy, ale generalnie dużo wieśniactwa. Najpierw gadanie, że w kadrze grają sami Polacy, potem nagle okazuje się, że potrzeba do Polaków jeszcze Boenischa, Perquisa, Obraniaka i Polanskiego. JEDYNE TAKIE EURO przegrał i polecieć musiał. A chyba z trzy razy był przymierzany do kadry, jak ją w końcu wziął to okazało się, że to nie dla niego
7. Zbigniew Boniek - wziął kadrę po Engelu, bo to takie medialne przecież. Masowo przerżnął, wymigał się sprawami rodzinnymi i na parę lat w ogóle nie komentował tego co się dzieje w polskiej piłce. O wiele lepszy działacz. Za jego kadencji jedyny plus to remis na początku z Belgią, bo potem to ledwo wygrał z San Marino, przerżnął z Łotwą, ledwo wygrał z Nową Zelandią, przerżnął z Danią. Też by mi się nie chciało kadry prowadzić.
8. Stefan Majewski - co prawda na jeden mecz, ale jeśli ktoś powołuje na kadrę kolesia z II ligi polskiej (a taką prezentował wówczas Jarosław Bieniuk) to jak można w ogóle brać na poważnie?
wg Matteya - bardzo sprytne ALTER EGO.
Zwycięzca Queenwizji - grudzień 2012