Ech... i znowu to spłyń z lodami o Szopenie.
Mój głos na
TYMD po raz już chyba czwarty, no a drugą kompozycję to mi ciężko było wybrać ale po kilkukrotnym odsłuchu uznałem, że najmniej mi będzie żal
Death On Two Legs. Chociaż to genialne wykonanie, z genialne długim i tajemniczym wstępem, o wiele bardziej ciarogennym niż w wersji studyjnej... no właśnie, ale czy aby nie zbyt za długim? Przyznam, że czasem jak nie mam humoru to mnie to drażni. Reszta utworu kapitalnie i z żywiołem, ale... dopiero teraz zauważyłem, że Freddie nie tylko w WWRY dostawał zadyszki i zjadał pojedyncze słowa, bo jednak popełniał to znacznie częściej w tym również i tutaj. I właśnie tutaj mnie to drażni najbardziej, tym bardziej, że większość wyrazów "połyka" na początku zdania! A w przypadku takiej genialnej kompozycji jaką jest DOTL uważam to po prostu za niedopuszczalne, bo psuje mi to radość ze słuchania! Podobnie strasznie dużo wyrazów Fred zjada(co on kurna taki głodny wtedy był?
) w KYA, ale tam mnie rozpierdala to genialne tempo, które sprawia, że nie myślę o niczym innym i normalnie o tych lukach słownych zapominam. W DOTL niestety za bardzo mi się to rzuca w uszy. Aż ZA bardzo...
I jeszcze parę słów o zakończeniu: fajnie przechodzi ta kompozycja dzięki niemu w Killer Queen, ale chyba wolę to nagłe
I FEEL GOOOOD! bez wyciszenia w wersji studyjnej.