notowanie XV. zapraszam do zabawy !





"It's a Beautiful Day" (Deacon, Mercury) 2:32
"Made in Heaven" (Mercury) 5:25
"Let Me Live" (Queen) 4:45
"Mother Love" (May, Mercury) 4:49
"My Life Has Been Saved" (Deacon) 3:15
"I Was Born to Love You" (Mercury) 4:49
"Heaven for Everyone" (Taylor) 5:36
"Too Much Love Will Kill You" (May, Musker, Lamers) 4:20
"You Don't Fool Me" (Mercury, Taylor) 5:24
"A Winter's Tale" (Mercury) 3:49
"It's a Beautiful Day (Reprise)" (Queen) 3:01
"Yeah" (Queen) 0:04
"Unitled" (Queen) 22:32

Zimowa Opowieść - bo na serio można poczuć się jakby się było w pięknie ośnieżonych Alpach. Solówka też jakby z innego wymiaru... Wygląda to w sumie tak jakby Freddie opisywał raj do którego się dostał, a sam fakt, że to ostatni napisany utwór przez Freda tylko te wszystkie wrażenia potęguje.

Matczyna Miłość - bo to najlepszy numer na płycie.

You Don't Fool Me farfoclu

Zimowa Opowieść

Jeden z nielicznych przykładów kiedy Queen nie jest przebojowe, ale po prostu piękne. Właściwie to ten kawałek wyrywa się wszelkim queenowym schematom.

Hmmm, myślę że Heaven For Everyone

Panowie nie mogli wybrać lepiej, jeśli chodzi o pierwszy singiel z płyty.

A Winter's Tale - świetna piosenka. Głos Freddiego, tekst opisujący krajobraz Montreux, muzyka świetnie zrobiona, bajeczny klimat. Jedna z moich najbardziej lubianych piosenek Queen, sama czołówka. Nic dodać, nic ująć, uwielbiam i według mnie, najlepsza piosenka na tej płycie.

A ja pójdę na przekór wszystkim i powiem "I was born to love you". Płyta ogólnie jest moim zdaniem znakomita i dość równa, wiele tu rzeczy jest dobrych, bardzo dobrych i cudownych. Być może nawet IWBLY nie jest najlepsze na płycie - ale jest niesprawiedliwie wyśmiewane i niedoceniane (jak 3/4 tej płyty), a przecież znakomicie wpada w ucho i niczego mu nie brakuje.

Płyta niesamowicie równa (prawie jak nie Queen, c'nie?), bardzo przyjemnie mi się jej słucha. Wszystkie utwory naprawdę lubię, nie ma jakichś nagłych spadków formy. Wybieram jednak I Was Born To Love You. W tej piosence występują i występowały nawet w solowej wersji Freda ogromne pokłady energii . Dodatkowa gitarka sprawia, że nie ma aż tak dużo syntezatora jak u Freda. Ogólnie wolę wersję Queen niż solową. No i końcówka . Za każdym razem mi się morda cieszy pod koniec tej piosenki (nie, nie dlatego, że się kończy).

Jeśli chodzi o teledysk zdecydowanie uznaję za lepszą Fredową wersję i tą też podlinkuję, a co mi tam

Moim zdaniem queenowa wersja tegoż wszystko tylko psuje. Jakoś mi ta gitara tam nie pasuje. Przyzwyczaiłem się, że to miał być typowo popowy(może nawet i taneczny) kawałek Freda i jak słyszę rockowe naleciałości w tym to czuję się trochę dziwnie...

Mówię to ja - użytkownik forum ROCKOWEGO*, fan muzyki ROCKOWEJ!

*

Mother Love - po prostu piękno

Mother Love - normalne a tak po prawdzie, to gdyby można było, to zagłosowałbym na połowę utworów z tego albumu