Tutaj chyba jednak u mnie głównie decyduje fakt, że do wersji No Doubt mam jakiś tam sentyment, bo bardzo lubiłem zawsze i przez bardzo długi czas nie wiedziałem, że to cover. Nawet, jeśli Hollis faktycznie ma bardziej emocjonalny, szczery wokal, to jednak zawsze mi tam brakuje tej kobiałki, niestety.
Plus brzmienie coveru bardziej mi przypasowuje, to takie zimne, z mniejszą ilością dziejących się naraz rzeczy wykonanie... No cóż, trudno tu mówić o jakimkolwiek obiektywizmie.