01. Spacelab [Die Mensch-Machine, 1978]
Ten motyw główny, ten vocoder, ten wkręcający banalny bit perkusyjny - idealne oddanie długiej, pełnej pięknych widoków na planetę Ziemię podróży po orbicie. Jeśli był jeden moment, kiedy im się udało tak prawdziwie oddać futurystyczne wizje i sprzedać je w dość retro opakowaniu to właśnie tu. Ile ja bym dał, żeby to usłyszeć na żywo z tą wizualizacją 3D z satelitą latającym... Plus największy mój sukces Queenwizyjny w historii zabawy.
02. The Man Machine [Die Mensch-Machine, 1978]
Na płycie, na której właściwie wszystko da się podciągnąć pod arcydzieło synthpopu/elektroniki, to mnie bierze najbardziej chyba poza tym, co na pierwszym miejscu wylądowało. Idealnie się sprawdza jako otwieracz koncertów chyba, patrząc na zapisy występów live, motyw z powtarzanym "machine" niesamowicie w trans wprowadza. Uwielbiam też zabawę efektami perkusyjnymi w środku. Generalnie nic nie miałem nigdy temu utworowi da zarzucenia, ba; ostatnio strasznie właśnie mnie wziął i stąd tak wysoka pozycja raczej.
03. Trans Europe Express [Trans Europa Express, 1977]
To znaczy w domyśle z Metal on Metal i Abzug, bo to tak naprawdę jedna, skończona suita jest, ale od biedy niech już będzie pierwsza część. Tak jak Spacelab idealnie oddaje klimat podróży przez kosmos, tak tutaj można się faktyczne poczuć, jakby się jeździło po pięknych krajobrazach Europy 180km/h. Jest tu elektroniczny, dość dehumanizowany brud, ale jednocześnie nieodmawialna elegancja. Ciekawe połączenie, które w ich muzyce się dość często przewija, ale TEE to chyba sztandarowy przykład jest.
04. Computer Love [Computerwelt, 1981]
Poznałem przez Coldplay, huehue. W oryginale jednak bardziej mi się podoba i zawiera wszystko, za co tak bardzo cenię całą tę płytę. Bardziej rytmiczne, taneczne wręcz trochę brzmienie, nieco świeższe odgłosy syntezatorów, zabawy z wokalem już nie tylko przez vocoder. No ale oczywiście laury zbiera melodia, nie ukrywam.
05. Radioactivity [Radioactivitat, 1975]
10/10, przejście z Geiger Counter to ciary że nie mogę, a potem już tylko lepiej.
06. Europe Endless [Trans Europa Express, 1977]
TEE było na swój sposób eleganckie; tutaj raczej mamy radość. Tak, ci goście potrafili się cieszyć, wierzcie lub nie. Zabawa, tj. podróż przez Europę, nigdy się nie kończy. Narrator mija parki, hotele i pałace, ale jednak wciąż ma zapał na więcej. Generalnie zupełnie jak tytułowy z tej płyty zabiera w wielką, epicką podróż, ale EE stawiam troszku niżej ze względu głównie chyba na to, że mniej się tutaj dzieje stosunkowo, pomimo chyba jedynej prawdziwie improwizowanej solówki na syntezatorze w dyskografii zespoły po Autobahn.
07. Computer World [Computerwelt, 1981]
Oprócz niesamowicie serowego tekstu, to tu jest coś równie radosnego, co w EE - tak, my się cieszymy z postępu! Tak, radujemy się komputerami! I tup tup podskakuje się do rytmu proponowanego przez bas. Bonusowe punkty za bycie idealnym tłem do refrenu Radio Gaga.
08. Numbers [Computerwelt, 1981]
EINZ ZWEI DREI VIER FUNF SECHS SIEBEN ACHT
one, two.
to się nigdy nie znudzi
09. The Robots [Die Mensch-Machine, 1978]
Tu już jest trochę aż nazbyt cheesy, ale nie robi. Nie dość, że fragment po rosyjsku, to jeszcze idealnie zawsze miałem wrażenie współgra całość z motywem graficznym zaprezentowanym na okładce. Jestem w stanie uwierzyć tu, że Kraftwerk to roboty, czyli w sumie, jakby nie patrzeć, zadanie wykonane.
10. Autobahn [Autobahn, 1974]
A tutaj jazda autostradą przez Niemcy. Fun. Co prawda dłuży się jednak dość ostro, ale to pewnie dlatego, że nigdy nie słyszałem tego w czasie jazdy samochodem, hihi.
Poza tym najbliżej chyba były: