przez Rysiu » 22 gru 2013, o 20:15
Jako sprawca całego zamieszania, czyli ten, który nazwał "let me live" piosenką biję się w pierś, bo sam milion razy upominam znajomych że piosenki to śpiewa Maryla Rodowicz i Ich Troje, a ambitniejsze zespoły nagrywają UTWORY - a tu nagle sam wyskakuję z takim numerem.
Ale zdaje się, że granica dość płynna jest. "Piosenka" brzmi dość infantylnie i faktycznie kojarzy się z czymś lżejszym, niewymagającym, odmóżdżającym. Zaś "Utwór" - to już coś wielkiego, monumentalnego, godnego podziwu, istne dzieło sztuki. Pytanie tylko - czy w twórczości Queen dużo takich właśnie jest? Być może warto tę nieco zaniedbaną i zakompleksioną "piosenkę" wyciągnąć z zakamarków umysłu, odkurzyć nieco, wypolerować i powiedzieć sobie: "piosenka" też może być ładnie zrobiona, z gustem, smakiem i stylem. Nawet taka Metallica może mieć "piosenki" jakkolwiek dziwnie to nie brzmi. I chociaż ogólnie staram się używać w stosunku do słuchanych przeze mnie zespołów słowa "utwór" od czasu do czasu ta "piosenka" mi się wymsknie - i powoli przestaję mieć z tego tytułu wyrzuty sumienia.
Zdeklarowany brianofil, korwinista a do tego wyznawca Latającego Potwora Spaghetti.