Żeby nie idealizować twórczości naszych idoli, czas na odrobinę szczerej krytyki. Które utwory Queen wam się kompletnienie nie podobają? Możecie wymieniać także albumy i koncerty.

Najbardziej nienawidzę piosenki "We Are The Champions". Jak słyszę to w radiu nie
wiem czy się śmiać czy płakać. Nie dość że muzyka
strasznie "oryginalna" to jeszcze tekst jest
okrutnie denny.

Bez obrazy ale poroniony temat. A bardziej poroniony wybór.

Pan fan oczywiście nie zna "12 róż dla mojej ukochanej" albo dzieł pokroju "Bólu bliskiego przyjemności".

Wybór "Champions" jest nie tyle zaskakujący, co tani i prowokacyjny.

We are the champions to nie jest wcale najgorsza piosenka, tylko poprostu ty jej nie lubisz, a to różnica wielka jak kosmos jest. Z resztą ja też jej nie lubię.

My Baby Does Me - typowa zapchajdziura z wyjątkowo nienatchnioną melodią, takim sobie klimatem oraz linią basu, która jako jedyna broni choć trochę ten utwór, ale też nie jest to klasyka basowa na miarę AOBTD czy UP. Fakt, że to właśnie taki bezpłciowy utwór dostał się na album w miejsce innych, całkiem ciekawych i przyjemnych rzeczy, które znamy z sesji The Miracle (choćby Hang on in There czy I Guess We're Falling Out, które dokończone mogłoby się przeobrazić w świetną rzecz) jest dodawaniem soli do rany. Jeden z naprawdę niewielu utworów Queen, które odruchowo przewijam przy przesłuchiwaniu płyt.

My baby jest świetne.

We Will Rock You mi się tylko nie podoba.Resztę bardzo lubię

Hmm, tak jednoznacznie to ciężko wybrać, ale zapewne Party nie należy do moich ulubionych. Taki typowy bezpłciowy otwieracz. Fred wydziera się strasznie. Tak jak zwykle chórki mi nie przeszkadzają, tu są strasznie irytujące. Khashoggi's Ship zresztą nie lepsze. Przeważnie jak słucham Mirakla to pomijam te dwa pierwsze i zaczynam od tytułowego. Mogliby dać na początek takie Hang On In There. Mogłoby powstać fajne przejście do tytułowego właśnie.