Że przeklinają, to żadne nadużycie. No bez jaj, ludzie w różnych epokach wyrażali się nieestetycznie
, a już zwłaszcza żołnierze. A to, że rzadko przenoszono wulgaryzmy do literatury pięknej, na której pośrednio lub bezpośrednio jednak wciąż budujemy swój obraz przeszłości, to wynika głównie z zasady decorum.
Natomiast w filmie Glińskiego mentalność żołnierzy AK zupełnie, ale to zupełnie nie pasuje do tego, co można wyczytać z przekazów źródłowych. Taki Zośka nie widzi sensu walki, buntuje się przeciw dowódcy i tak w ogóle to ma gdzieś ten cały patriotyzm. Pokazuje się też, że inni żołnierze AK / Szarych Szeregów podzielają jego punkt widzenia. Tu nie tylko chodzi o brak wierności historycznej, bo tej nie oczekuję od twórców filmów fabularnych. Chodzi o to, że taka wersja wydarzeń jest niewiarygodna. Jakiekolwiek wojsko, nieważne, czy regularne, czy partyzanckie, nie jest w stanie funkcjonować sprawnie, gdy morale jest słabe. W warunkach konspiracji zaraz zostałoby rozbite.
Co by nie mówić, AK była tworzona z młodych ludzi, którzy na pewno mieli rozterki, ale przede wszystkim byli wychowani w romantycznym kulcie ojczyzny i umierania za nią (bo przecież w czasach sanacji istniała silna propaganda w szkołach, w prasie, a i po prostu żyli jeszcze ludzie, którzy walczyli w rozmaitych powstaniach i chcieli wierzyć w sens tego, co robili). Oni wstępowali do nielegalnych organizacji zbrojnych jako ochotnicy i tylko dzięki temu, że wykonywali rozkazy sprawnie i bez szemrania wielka podziemna organizacja mogła istnieć mimo ciągłych łapanek, nalotów na podejrzane lokale i torturowania zatrzymanych osób. Tylko dzięki wierze w słuszność sprawy cała masa niemal samobójczych akcji AK mogła odnieść sukces.
Gliński pozbawił swoich bohaterów morale i jakoś nie dał im nic w zamian. Oglądałem "Kamienie na szaniec" i nie rozumiałem, w jaki sposób w ogóle przedstawiona w filmie AK funkcjonuje - a widać, że funkcjonuje, i to nieźle.
A to, że bohaterowie bujają się wypisz wymaluj jak współcześni blokersi i że w tle przygrywają rockowe riffy, to też nie za bardzo tworzy klimat odległych już czasów, ale nie raziło mnie to aż tak bardzo.
Ja wiem, co reżyser chciał pokazać - chciał, żeby współczesny widz mógł sobie wyobrazić samego siebie w akcji pod Arsenałem czy podczas akcji Taśma. Tyle że wyszedł przez to film nietrzymający się kupy.