przez Kriejtiw » 26 sty 2014, o 16:35
Frekwencja w ostatnich topach powala. Cóż, pomogę trochę, bo Coopera sporo słuchałem te kilka wieków temu. Zawsze uważałem, że jest bardzo podobny do Bowiego, ale bardziej innowacyjny. No i nie jest choć w połowie tak dobrym sprzedawcą, hehe. Szkoda, że jego najpopularniejszym albumem jest jednocześnie jeden z najgorszych w karierze... Zaszkodziło mu tu trochę, bo jest zapamiętany raczej jako idol gimbmetali, a nie jako eklektyczny artysta, który nawet wodewilem się parał.
1. Scarlet And Sheba
Chory kawałek, w który nawet głupio się wgłębiać, bo może zrobić się po prostu niezręcznie. Atmosfera nieco campowa, ale to jest właśnie wielką zaletą. No i te dwie wampirzyce, ta pasywna i ta aktywna... nieważne.
2. Prettiest Cop On The Block
Opowieść o policjancie, który ma problem z... no, nieposłusznymi więźniami. Mnie to śmieszy. Coopera może mniej, bo wtedy pewnie mało co pamięta z tamtych czasów. Może to i lepiej.
3. Pass The Gun Around
I znów Dada. Zakończenie szalonego i pesymistycznego albumu w zaiste wybuchowy sposób. Jedna z najlepszych solówek w jego karierze (wiadomo, nie jego) i przesłanie bardzo przygnębiające.
4. I Love The Dead
Mówiłem, że przy słuchaniu numeru jeden robi się niezręcznie? Tu mogę się powtórzyć. I tytuł Love it to Death nabiera tu nowego kontekstu.
5. Might As Well Be On Mars
To teraz skok w przyszłość. Dla tego numeru warto było zacisnąć zęby przy tej pudel-metalowej twórczości. Bardzo przestrzenna ballada, pełna szczerego smutku. Tu mu się udało.
6. Halo Of Flies
Gitary i niemal progres. Psychodelii na kopy.
7. Steven
Najlepiej się sprawdza, gdy jest poprzedzone Years Ago, a po nim następuje The Awakening. Cóż, taki myk chyba nie przejdzie, toteż daję samego Stevena, który jest taki creepy i spooky, że trudno już bardziej. A przecież jeszcze powróci...
8. Roses On White Lace
Alice, lecz się.
9. Blue Turk
To jest niemal jazz, wszechstronny był ten Republikanin, oj był. Czysty luz.
10. Generation Landslide
Lubię obie wersje, minimalnie trochę tę późniejszą, ale obie świetnie bujają.
I nie zmieścił się ten powrót Stevena. W sumie szkoda najbardziej rzeczy z pierwszej połowy lat osiemdziesiątych, ale już trudno. Fajny powrót do przeszłości.