przez OberstPrymas » 6 wrz 2014, o 23:31
Swojego czasu Wiedźmin 2 i Skyrim biły się o miano najlepszego RPG 2012 roku, tudzież najlepszej gry 2012 roku. Właśnie doszedłem do 80 godzin tej drugiej, więc wydaje mi się że czas najwyższy na oznajmienie - Wiedźmin mimo wszystko lepszy. Dlaczego?
Po pierwsze - fabuła. Skyrim fabularnie jest nudny. Główny wątek w ogóle nie grzeje, fabuła Mrocznego Bractwa ssie niemiłosiernie (misje gorsze niż w Oblivionie), na smoki to już w ogóle nie można patrzeć. Podobnie jak na podziemia. Nojezu, może pierwsze 20 było fajnych - potem to wszystko stało się tak szablonowe, że aż chce się wypić eliksir niewidzialności, znaleźć sobie jakąś laskę, cichy kątek z ogródkiem i rzucić to wszystko w rybo dwudyszna. No i jeszcze kwestia broni - znalazłeś na początku buławę Morag Baala? Pech, najpewniej przez całą grę nie znajdziesz nic lepszego (chociaż foch, bo używam głównie fajnie wyglądającego Przedświtu). Umiejętności - 3/4 są w ogóle nie potrzebne. Umiejętności fechtunkowe, dopasowanie zbroi, boostowanie leczenia/kuli ognia. I wszystko.
Jeszcze raz kwestia oręża. Dlaczego co chwilę znajduję coś co z pozoru jest fajne, ale koniec końców ląduje w kufrze? Co to za erpeg gdzie 95% przedmiotów absolutnie się nie przydaje? Eliksiry tak długo działają, że w ogóle nie opłaca się ich pić przed walką. Uodpornienia na magię też z culus, bo co z tego że wraży mag zdmuchnie cię nie pierwszą falą, ale nawet może drugą?
Postacie. A jakieś były? Bo nie pamiętam. Nikogo z poboczniaków nie zapamiętałem. Nikogo. A nie, chwila - Cycero z Mrocznego Bractwa rox. Najlepsza postać w tej grze. Z historią, charakterem i z czymś, co pozwala na trudną miłość z naszym awatarem. Plus dobry aktor dubingujący. A nie że "witaj, idź zabij wrogów, w imię Naszej_Nudnej_Gildii".
Gildie. Są nudne. Złodzieje przyzwoici, Mroczne Bractwo absolutnie zmaszczone (Cycero ratuje), Cesarska Armia ziew, Gromowładni to cioty. Fajnie że jest dużo do roboty, ale pod tym względem to Oblivion miecie i władki.
Za dużo wszystkiego. Broni, zadań (90% sprowadza się do eksploracji czegoś pod ziemią i zabiciu wszystkich/wybranego ktosia/znalezieniu super artefaktu i zabiciu wszystkich. Parę zadań było dobrych (Pelagius Szalony, o to wszystkie). Za dużo terenu, za mało życia - jakoś nie mam poczucia że ten świat by sobie beze mnie poradził. Nikt nic nie zrobi, nie zabija żadnego smoka, nie zdobędzie żadnego miasta, nie uratuje Bardzo_Ważnego_dla_Wszystkich_Drzewa, bo nie ma kto iść. Ja wiem, że to ma na celu zwiększenia fanu i zapewnienie nieustającej rozrywki. Niemniej ta gra nawet nie zbliżyła się do kultowości, jaką to próbują ją otaczać ludzie z kwejków czy innych dziur internetowego uniwersum.
Dobra tam, pewnie i tak jeszcze z 20, 30 godzin w niego pogram. Ale głównie chyba dla widoczków. Największa zaleta chyba Skyrima. Jak zobaczyłem po raz pierwszy górę, która była opatulona przez chmury to musiałem zbierać szczękę z biurka.
A Wiedźmin 2 był krótszy, miał mniej zadań i postaci. Ale za to chciało się do niego wracać. Każda postać była z krwi i kości, każde zadania było tematem do rozmowy z kumplem to też akurat w niego grał, każdy dialog miał w sobie coś. Znalezienie nowej zbroi to był powód do świętowania, bo w końcu mogłeś wbić w grupę wrogów z nadzieją, że po walce będziesz mógł zlokalizować swój obity, ale cały tyłek. Nowy miecz dawał chwilową umiejętność totalnej anihilacji. Umiejętności nie było wiele, ale każda jedna dawała dużo. Dużo więcej niż awans w Skyrimie.
No, to tyle - Wiedźmin 2>>Skyrim.