Singiel promujący: There Must Be More To Life Than This (William Orbit Mix) z MJ

Książeczka 24 strony.
Wybór ballad/love song.

Wersja 1CD i 2CD

Wersja 1płytowa

1 Let Me In Your Heart Again
2 Love Kills (the ballad)
3 There Must Be More Than Love To This (William Orbit Mix)
4 It's A Hard Life
5 You're My Best Friend
6 Love Of My Life
7 Drowse
8 Long Away
9 Lily Of The Valley
10 Don't Try So Hard
11 Bijou
12 These Are The Days Of Our Lives
13 Las Palabras De Amor
14 Who Wants To Live Forever
15 A Winter's Tale
16 Play The Game
17 Save Me
18 Somebody To Love
19 Too Much Love Will Kill You
20 Crazy Little Thing Called Love

Wersja dwupłytowa

Disc: 1
1. Let Me In Your Heart Again
http://www.youtube.com/watch?v=fqNc_1lvZbo
2. Love Kills - The Ballad
https://soundcloud.com/bredebs/love-kills
3. There Must Be More To Life Than This (William Orbit Mix)
https://www.youtube.com/watch?v=nd_4cSd5IzQ
4. Play The Game
5. Dear Friends
6. You're My Best Friend
7. Love Of My Life
8. Drowse
9. You Take My Breath Away
10. Spread Your Wings
11. Long Away
12. Lily Of The Valley
13. Don't Try So Hard
14. Bijou
15. These Are The Days Of Our Lives
16. Nevermore
17. Las Palabras De Amor
18. Who Wants To Live Forever
Disc: 2
1. I Was Born To Love You
2. Somebody To Love
3. Crazy Little Thing Called Love
4. Friends Will Be Friends
5. Jealousy
6. One Year of Love
7. A Winters Tale
8. '39
9. Mother Love
10. It's A Hard Life
11. Save Me
12. Made in Heaven
13. Too Much Love Will Kill You
14. Sail Away Sweet Sister
15. The Miracle
16. Is This The World We Created
17. In The Lap Of The Gods...Revisited
18. Forever

ja pi...ę, ale kicha, po genialnym Rainbow musieliśmy dostać między oczy z półobrotu. Już by sobie podarowali te 3 "nowe" piosenki i wydali składankę, przynajmniej nie byłoby pretensji, że tyle gadali o odkrytych utworach i jakie są wspaniałe. Byłaby ot kolejna składanka (jak to ktoś napisał na queenzone "składanka na prezent pod choinkę dla mamy"). A tu było tyle zajawek, tyle razy W. Orbit coś pierdzielił na twitterze, dziadki też dolewały oliwę do ognia. Ale w sumie mam to gdzieś - grunt, żeby zabrali się za jakąś koleją koncertówkę z lat 70-tych, a będzie ok.

a swoją drogą to już potwierdzona setlista? na queenonline nic o tym nie ma....

Absolutnie. Tego. Nie. Kupię.

Panowie mają naprawdę dobry humor . Gdy to dziś z rana zobaczyłem, czytałem to płacząc ze śmiechu. Oby ta setlista była jedynie jakimś ponurym żartem, a Queen Forever miał wyglądać inaczej.

A teraz wracam do Rainbow <3... God save the queen...tak do 1997 roku. Później Queen is Dead.

A propos wrażeń - Let me in your heart - słuchanie w wykonaniu Freddiego sprawiło mi przyjemność, chociaż znając wersję Anity Dobson można się było spodziewać jak to mniej więcej będzie brzmieć.

Natomiast ten mix Orbita - szczerze to już trochę "zużyta guma do żucia"... a mix po prostu słaby - i wersja solo TMBMTLTT z Mr Bad Guy lepsza i demo z MJ też było lepsze.

Love Kills - brzmi fajnie, podobny aranż grali live z Lambertem. Jeżeli dobrze zrozumiałem - to nie jest żadne mityczne demo "take Queen" wygrzebane z archiwum tylko aranżacja nagrana teraz przez Bri i Roga - czyli w sumie taki sam odgrzewany kotlet jak Made in heaven czy I was born to love you na płycie MIH.

Podsumowując - Let me in your heart again brzmi świetnie, Love Kills nieźle, a duet z MJ - moim zdaniem zdecydowanie najsłabszy...

Totalna klapa wiedziałem, że jak Panowie Roger i Brian nad niczym nie pracują to nie powstanie nowa płyta......a tutaj kolejna składanka z 3 piosenkami,szkoda nawet kasy na to g.....!, To jest chyba wybór najciekawszych piosenek wybranych ze składanek Deep Cuts , czyli już wiadomo, że jednak płyta Made in Heaven z 1995 jest definitywnie ostatnią studyjną płytą Queen, i niech tak już zostanie na wieki wieków AMEN

Można się było tego spodziewać, tyle tylko powiem

Tapnięte z mojej Motoroli Moto G

Z dużej chmury mały deszcz. Czyli jednak nie ma State Of Shock, a lubię ten utwór i byłem ciekaw, czy wyjdzie w wersji Queen i sądziłem, że to niby fantastyczne solo, które nagrał Brian, to właśnie do State Of Shock było.

Kurde, ten mix TMBMTLTT jest faktycznie katastrofalny. Produkcyjnie nic ten Orbit nie dodał od siebie, po prostu zmiksował to co było mu dane. F i MJ jacyś przytłumieni w stosunku do instrumentów, w tle jakieś melancholijne gitarki w stylu '39. Powiedziałbym, że idealne do jazdy po amerykańskich pustkowiach w Nevadzie. Jedyne co może ciekawić to inne podejście wokalne Fredka, zapewne jeszcze z sesji do HS.

Cóż...

- Let Me In Your Heart mnie w sumie nie poruszyło w żaden sposób. Pewnie, za dużo razy się zawiodłem na dziadach, żeby słuchać tego z wypiekami, ale liczyłem na coś więcej. Perkusja brzmi jak automat z The Works .
- TMMTLTT - wywalenie fortepianina... brawo. Gitara Maya fajna, ale tak to bez sensu xD.

No tak, znamy trzy nowości, więc nie ma sensu kupować składanki, no chyba, że mamie na gwiazdkę .

najbardziej tu boli to pierdzielenie przez Orbita i dziadów o tym, co szykują. Mi naprawdę nie przeszkadzają składanki, o ile poza nimi wychodzi coś ciekawego. Rainbow dało mi 10000% satysfakcji i spokojnie bym sobie olał składankę z balladami, gdyby nie była ona wcześniej zapowiadana jako coś jednak większego. H......j -

i kurna boli mnie to, że nie zdążyłem kupić biletów na Jacka White, ale przy 600 chyba było to bardzo trudne. Idę się pocieszyć konsumpcyjnie jakoś bo to zły dzień jest zaiste. Ide coś dobrego wpie...ć na obiad

Mam nadzieje, że utwory z wcześniejszych płyt będą przynajmniej w innych aranżacjach..

Utwór z MJ to jakaś lekka porażka w sensie przeróbki, co ten Orbit niby zrobił?!

Cały czas miałem nadzieję na coś w rodzaju "Made In Heaven II".

BTW: Kiedy nagrano "Let Me In Your Heart Again"?

1983, Los Angeles

http://www.amazon.co.uk/gp/aw/d/B00NHWX ... _1&s=music

Miałem jakąś "nadzieję" ,że to nieoficjalna tracklista heh... Po Rainbow spadliśmy z przysłowiowego wysokiego konia. Szkoda.

Jeszcze pierwsza plyte mozna jakos przelknac - 3 "nowosci" , czesc utworow z pierwszych plyt - ok. Ale PO CO druga plyta? Kierowali sie zasada z braku laku i kit dobry? I co tam robi I Was Born ktory z zalozenia jest rockerem a nie ballada? Skoro tak juz musieli druga plyte dac to mozna bylo zaczac State of Shock czy czyms takim świezszym :/ oczywiscie popelnie ten blad i zakupie to cos ale tylko ze wzgledow kokekcjonerskich

No i mozna bylo to jakos bardziej chronologicznie poukladac, a nie `39 wcisniete miedzy dwa kawalki z MiH

No tak przeciez Made in Heaven to wg Maya najcudowniejsza plyta wiec bedzie dawac az do porzygu, to samo bylo z Deep Cuts 3. Dziwi mnie jeszcze jedno. Nie ma White Queen. Ten cudowny utwor pasowalby na na takiego skladaka balladowego idealnie. Tym bardziej na fali wyd Rainbow gdzie byl jednym z highlightow. Wiadomo ze mozna by do nocy wymieniac co byloby lepsze zamiast czego, ale brak WQ razi szczegolnie ze to utwor Maya.

Nie wierzę Sam tytuł już mówi o jakimś totalnym nieporozumieniu, jednak 3 "nowe" utwory i stary, bez sensu misz masz? Utwór z MJ to jakaś kpina!! Youtubowa wersja zlepiona z dema i solowego utworu Freda o stokroć lepsza. Tego nie da się słuchać. Love Kills? A taką miałem nadzieję na ten utwór! Żeby wersja Lamberta była lepsza niż Freddiego? Przecież to żywcem skopiowany wokal z solowego utworu i nieudana aranżacja, banalna, żenująca, infantylna, zjebana!! I Kolejne rozczarowanie. "Let Me Heart" o wiele lepsza wersja starej czarownicy, to nigdy nie powinno ujrzeć światła dziennego!!! Koszmar. Na pewno nie kupie takiego gówna. Czuje się totalnie obrażony, rozczarowany i rozgoryczony.

Queen is dead my friend. 3 'nowe' utwory, w całkowicie niesmacznych i rozwodnionych aranżacjach. Skończył się okres kiedy Brian i Roger byli w stanie stworzyć coś dobrego z nagrań z Freddiem. Ostateczny dowód, że nie ma co liczyć na MiH 2. Nic wartościowego nie są już w stanie już nagrać. A szkoda. Zapowiadało się ciepło i przyjemnie, a jest mroźno... i tak jak zwykle. Ciekawe co Jaśko myśli na temat tej płyty. Rainbow po prostu czekał 40 lat w archiwach. Był jak niemalże gotowa perełka, która czekała na wydanie, klasa sama w sobie. Nie dziwi dlatego jakość tego wydawnictwa. Ale gdy już przychodzi czas na stworzenie czegoś, Brian i Roger tracą głową, tworząc takie właśnie popłuczyny... Zawiodłem się. Może na początku było to śmieszne, ale jak teraz się zastanowić, to po prostu jest to smutne.

Ktoś uderzył mnie w twarz. Mocno. A nie, to Brian i Roger wydają coś, co nie powinno się ukazać nawet w Tinie czy innej Przyjaciółce.

Czy tylko mnie to "More to life" brzmi jak fanowski, kiepski miks? I to nie wina nagrania, bo głos Jacksona brzmi czyściutko, w porównania do Mercurego.
A "Let me in"... K...a alez słabizna. WERSJA ANITY JEST LEPSZA!


No sorry ale nie spodziewałem się, ze aż tak spier...lą.

Ale jednak z drugiej strony to dobrze, że składak. Bo jak cała płyta miałaby być z takich pierdów to chyba by przebili A Kind of Tragic w beznadziejności.

Duet z Jakcsonem to jakaś porażka. Po rybo dwudyszna ten przetworzony wokal? Rozumiem, że takie rzeczy robi się dla gwiazdek sezonowych, bo możliwości głosowe mniejsze, ale tutaj mamy dwóch świetnych wokalistów w swoich skalach. Druga sprawa fortepian a raczej jego brak, przecież to tworzyło tą powiedzmy szczerość. Oni chyba coś mają z tym kiczem w krwi jednak, o ile w latach 70 było to na wysokiej półce strawności tak potem tylko do wyrzygania. W zasadzie za co się nie złapią do przeróbki to albo przesłodzą albo ukradną to co piosenka miała najlepsze. A te skrzypce na początku to załamka jakaś.
Love Kills ma niezłe gitary i w sumie nie jest jakieś tragiczne, ale chyba za bardzo mi się zmienił gust, bo brakuje mi tego plastiku z oryginału. Może to jest też na zasadzie, że znałem najpierw wersję Freddiego. Przy takim I Was Born to Love You zakochałem się w wersji Queen a potem dopiero usłyszałem Mercury'ego solo i też miałem problem by to zaakceptować.
Utwór dla Anity chyba najlepszy, bez szału, ale jednak jakiś tam uśmiech się pojawił słysząc ten wokal w czymś nowym zupełnie. Z drugiej strony, jeśli to była ta perełka, którą każdy się zachwyci to Brian May może spokojnie iść się leczyć. Na słuch oczywiście, bo widocznie po wydaniu Furii i cudownego 'dream of Thee' stracił ten piękny, skądinąd zmysł.

Podsumowując, jeśli chodzi o cały album to ponownie fani zostali spenetrowani, tym razem analnie. Kompletna głupota co 3 lata wydawać kompilacje, nawet jeśli ta ma być z 'nowymi' utworami. Przecież mogli na spokojnie wypuścić singel z trzema nowymi i nikt by nie miał pretensji. No, ale jest też druga strona tego medalu, to co napisałem na początku. Pewnie bym nie zdzierżył nowego albumu Queen w aktualnej formie aranżacyjnej. Dziękuję, do widzenia. Czekam na 2087 rok i wydanie boxu.

Po genialnym rainbow wielki zawód. Wszyscy oczekiwaliśmy drugiego Made In Heaven a otrzymaliśmy kolejną składankę z 1 nowym utworem i dwoma na nowo zmiksowanymi.
Po pierwsze zawodzi setlista.
Po drugie na wokale zostały nałożone nieprzyjemne efekty przez które głos Freda brzmi nienaturalnie.

-Let Me In Your Heart Again - nawet słuchając wersji Anity Dobson po Fredzie spodziewałem się czegoś naprawdę lepszego. Bez rewelacji, równie dobrze mogłoby to być kolejne demo które wypłynęło od kolekcjonerów.
-Love Kills - kolejny już mix tej piosenki nic szczególnego.
- TMBMTLTT - ten mix jest naprawdę okropny, ta piosenka została przez pana Orbita zepsuta. Wywalenie pianina było naprawdę złym pomysłem. Nie tylko wersja Freda była lepsza ale też każde demo oraz sztuczny mix głosów Freddiego i Michaela. Do tego występuje nieprzyjemny efekt nałożony na wokale i głosy są mocno stłumione.

Podsumowując, jedynie dla tych piosenek nie warto kupować tej płyty. Potencjał zarówno tych piosenek jak i tego albumu został zmarnowany. Wielki zawód szczególnie po tak zmasowanych zapowiedziach.

Zapamietajcie to wydawnictwo bo jest ostatnim na ktorym uslyszelismy cos nowego z archiwow. Jest jeszcze nadzieja na koncertowe perelki ale jesli chodzi o jakies studyje dema czy to surowe czy przearanzowane to nic juz sie nie ukaze przed ich smiercia. Smutne.

Smutne jest to, że Brian dalej chce być numerem 1. Po co dawać jakieś mierne dogrywki na pierwszy plan w TMBMLTT? Pewnie znowu jak już było wszystko gotowe wkradł się do studio i coś dograł.

Ja uważam że Let Me In Your Heart Again jest świetne. Wreszcie coś nowego (jak dla mnie bo nigdy nie zajmowałem się karierą A.Dobson). Słyszałem jej wersję ale jedna Freddie to Freddie. Super brzmi ten utwór. Od razu słuchając Let Me In Your Heart Again gdzieś w myślach mam płyty The Game, The Works... Jakoś tak mi brzmieniem to pasuje.
Reszta.... Nie ukrywam że jestem zawiedziony. Love Kills... Takie sobie. Przerabianie utworów mnie nie bawi. Utwór z MJ znany i raczej został mocno spie....ny... Dużo elektroniki. Miałem wrażenie że próbowano dostosować głos Freddiego do Jacksona i wyszło to śmiesznie... Z mocnego wokalu głos Freddie został sprowadzony do dziecięcego głosu MJ. Takie mam odczucia...
Cóż... Trzeba dale czekać na jakieś perełki ale już chyba nie z oficjalnych wydawnictw.

Nie znam angielskiego ale może ktoś może napisać co o tej "nowej" płycie pisze się na forach angielskich czy oficjalnego fan clubu? Jestem CIekaw czy tylko my mamy taki niedosyt czy to ogólne odczucia fanów Queen na świecie.

Posłuchałem wszystkich trzech. Tylko Let Me In trzyma jakikolwiek poziom. TMBMTLTT wykastrowane z tego fajnego klimatu praktycznie samego fortepianina z solowej wersji Freddiego, zrobił się tam straszny burdel. Tak samo Love Kills. Przerobione na jakąś bezpłciową balladkę, najgorszy zdecydowanie środek z tym zniekształconym echem. brzmi jak pioseneczka jakieś radio-gwiazdeczki. Brr. Za zwykłą Fredową wersją jakoś nie przepadam (za dużo plastiku), za to ta https://www.youtube.com/watch?v=bkcPr9-PHKo jest wręcz idealna, mogę jej słuchać cały czas . Królowa kona w konwulsjach.

W komentarzach pod notką prasową na QOL też same negatywne w zasadzie: że zawiedzeni, że absolutne dziadostwo, że nie dowierzają, że to straszny błąd itd.