przez Xavi » 7 lut 2015, o 14:29
Ogarnąłem wszystko porządnie po milion odsłuchów. Jakiś top.
1. Islands - no bo to jedyna ich perfekcyjna płyta od A do Z. Zresztą jakbym miał wysłać zielonym ludzikom z kosmosu jakiś najlepszy utwór ever to chyba jednak tytułowy, a nie Starless. Napisałbym przy okazji notkę, że ten drugi to post-rock i bym wkurzył Fenderka.
ulubione: Formentera Lady, Prelude: Song of the Gulls, Islands
2. In the Court of the Crimson King - patos nie ma z definicji być zły, może być też dobry, Może być wspaniały. Zresztą już pomijając prawie-tytułowego i Epitafium (jeden z nielicznych kawałków, które rozumiem w różnych rankingów Teraz Wonsów i Trójek). 21st Century to jeden z ważniejszych i inspirujących utworów ever, a jeszcze mamy miłą balladkę plus miłą balladkę z jakąś tam przerwą 8-minutową, która zaważyła o drugim miejscu.
ulubione: 21st Century Schizoid Man, Epitaph
3. Red - to bardzo podobna płyta do Karmazynowego. Tytułowy to gorsza wersja Schizującego. Fallen Angel i Talk to the Wind to dwa hiciory dla fanów The Wall. One More Red Nightmare i Epitaph to serducha obu płyt. Starless to dużo lepsza wersja The Court. No i dwa pozostałe, które nie są dobre jako całość, ale mają TAKIE momenty. Zresztą to chyba ich najpiękniejsza płyta, głównie za sprawą wiadomo jakiego utworu.
ulubione: One More Red Nightmare, Starless
4. Larks' Tongues in Aspic - ostatnia z tych olbrzymów. Nie przekonuje mnie argument, że to płyta perfekcyjna bo doszukiwanie się jakiegoś geniuszu w początku pierwszych Larksów to tak jak szukanie sensu wszechświata w Moonchild, kawałek się zaczyna od którejś tam minuty. Z tym, że potem mamy same mocne strzały. Końcówka Larks1 i Larks2 jako całość to cuda, a po miłym Book lecą jedne z najlepszych instrumentalnie rzeczy od Frippa ever. Nie łapie mnie Talking Drum, które może i jest wytchnieniem, ale jakoś mi się zawsze ciągnęło.
ulubione: Exiles, Easy Money, Larks' Tongues in Aspic, Part Two
5. Starless and Bible Black - początkowo totalny chaos, a jak już weszło to nie chciało wylecieć. Statystycznemu fanowi prog-metalu może pozwolić zmienić religię. Fracture i otwieracz to mistrzostwa świata dynamiki i rytmiki jako takiej. Napieprzania w instrumenty będąc bardziej szczegółowym.
ulubione: The Great Deceiver, Starless and Bible Black, Fracture
6. The ConstruKction of Light - naciągane jak zasady w tym kraju, ale co jak mogę, że bierze mnie to od początku do końca, a przy tym jest koszmarnie niedoceniane. W sumie na zasadzie jak wyżej. Może i Thrak oraz Power są lepsze, ale one mają wiernych fanów na tej stronie.
ulubione:ProzaKc Blues, FraKctured, Coda: I Have a Dream
7. Discipline - wreszcie coś innego. Crimsoni idą w jakieś nju wejwy i post-punki i wychodzą z tego wyśmienicie. Wreszcie umieli dopasować do tych lat 80-tych (to nie oszczerstwo z mojej strony, uwielbiam tą dekadę, jak każdą zresztą na swój sposób), chyba głównie za sprawą taką, że materiał pisał Fripp w całości, a następnie dwie ktoś inny niż on. No i Matte Kudasai, które mogę odpalić 10 razy pod rząd i zawsze będzie fajnie.
ulubione: Frame by Frame, Elephant Talk, Matte Kudasai
8. THRAK - ten zespół zawsze był mocarny. Wrogie dla proga lata 90-te tego nie zmieniły. Płyta lepsza od takiej Konstrukcji Światła z powodu choćby takiego, że jest wszechstronniejsza (Walking on Air) i ma lepsze highlighty (Vrooom i... Vrooom Vrooom)
ulubione: Vrooom, Vrooom Vrooom, Walking on Air
9. In the Wake of Poseidon - lubią bardziej od Lizard z bardziej nieodgadniętych powodów. Może temu, że bardziej mi przypomina ich najlepsze płyty (Peace: Theme np) co powinno być wadą bo odrębność jakiegoś dzieła powinna być właśnie atutem. Ogólnie jakoś bardziej na wyobraźnię mi działało. Przy takim The Devil's Triangle szczególnie, działa tak zwana INTERPRETACJA. No i ma dużo lepszą okładkę : )
ulubione: The Devil's Triangle, Cat Food, In the Wake of Poseidon (including Libra's Theme)
10. to nie jest słabsza płyta od THRAK czy Construction, po prostu ją krócej znam. To i tak jedna z lepszych rzeczy jaka weszła w progu po 2000 roku. Takie Dangerous Curves to chyba moja ulubiona rzecz z trzech wymienionych.
ulubione: Dangerous Curves, Elektrik, Level Five
11. Lizard - strasznie głupio wygląda tak daleko, ale to za dobry zespół był. Wiadomo czym jest tytułowy. W sumie pisałem, że ta płyta jest troszkę inna klimatycznie, ale Lady of the Dancing Water mogłoby się znaleźć i na Red i na In the Court, kocham ten utwór. <ZA KRÓTKI>. No i różne eksperymenty typu Happy Family. Świetna płyta, a przypominam o miejscu.
ulubione: Lady of the Dancing Water, Happy Family, Lizard.
12. Three of a Perfect Pair - tu parę rzeczy lubię. Sleepless ma duży potencjał komercyjny xD Tytułowy jest zgrabny, trzecie Larksy w porządku. No i dużo chaosu z którego nic nie wynika raczej.
ulubione: Three of a Perfect Pair, Sleepless
13. Beat - tu chyba do niczego nie wracam. Requiem nie obraża tego zespołu, a Waiting Man chyba było w porządku, ale nie chce mi się tego sprawdzać.
ulubione: -