Drugi raz z Crippled Black Phoenix nie był tak wybitny jak ten 1szy 2 lata temu we Wrocławiu, ale i tak było pięknie. Znów mało ludzi przyszło do Progresji, ale w sumie to dobrze, bo przynajmniej nie było tłoku jakiegoś wielkiego. Zagrali 2.5h. Z nowej płyty najlepiej wypadły wg mnie We Remember You i Let's Have An Apocalypse Now. Co do reszty to na pewno, 444, Of A Lifetime, We Forgoten Who We Are (ale solo tu słabe w porównaniu do wrocławskiego koncertu). The Heart Of Every Country, Fantastic Justice i wg mnie najlepszym punktem programu był Burnt Reynolds. Jezu jak to kosmicznie wyszło i ten wspólny śpiew (nawet ja darłem mordę
), wzruszyłem się niepomiernie w trakcie tego utworu, zeszli ze sceny, my dalej chóralnym śpiewem i wrócili i repryza – czysta magia. Niestety na bis nie zagrali tego co 2 lata temu, a było to coś takiego , tyle, że dłuższe i jeszcze lepsze
https://www.youtube.com/watch?v=nfz_fAx ... r_embedded . Kapitalny był też ten fragment, gdy dołączył do nich perkusista z suppoertującego ich A Liquid Landscape i zagrali improwizację na 2 bębny, 2 gitary, perkusję, klawisze i wokale pani od klawiszy (jakie ona miała piękne włosy
), ależ się wkręciłem w ten motyw!. Rozwaliła mnie ta druga wokalistka, która pojawiła się kilka razy z tamburynem, bo wyglądała albo na naćpaną, albo na pijaną,ale stawiam to pierwsze. Ogólnie bardzo przyjemnie spędzony czas, choć tamten koncert sprzed 2 lat jednak stawiam wyżej. A i albo mi się wydaje, albo w nocnym N42 widziałem Mordercę o twarzy dziecka z jakąś dziewczyną jak wychodziłem na Redutowej , to spojrzałem w bok i tam chyba siedziałeś panie Nar
. Jak Twoje wrażenia? Wg mnie nagłośnienie w Progresji jest do culus, bo to już 3 koncert z rzędu, gdy wokal prawie niesłyszalny, a w kiblu pourywane zamknięcia i zimna woda
(nie ma to jak Palladium).
Za 18h z haczykiem Peter Gabriel w Łodzi. Ciekaw jestem jakie będę miał wrażenia po jego występie