Jak można w ogóle stawiać kogokolwiek wyżej od Planta? O.o

Nigdzie nie napisałem, że stawiam. Po prostu wolę 20 minut tramwajem od całej nocy pociągiem/PKS-em .

DWADZIEŚCIA MINUT TRAMWAJEM. , nie 200, nie 2000, 20 , jak tu nie skorzystać? Zresztą smutna prawda jest taka, że w ogóle nie znam solowego Planta .

Ja z Rory mamy siedZące na Scorpionsow.to sie widzimy Mike.ja bede po 17 jak mnie wesoly bus dowiezie.

mobilny wpis z tapatalk

Scorpionis - byli zacni w towarzystwie Mefju z Anią, Mikea, qmIchała i Rory. dali radę, nikt na scenie nie umarł.

Andrea Bocelli we Wrocławiu. Nie moja bajka do końca, ale bilety dość tanie 60 zł plus Wrocław więc trochę żal nie skorzystać.

Scorpions - Live at Atlas Arena 9.05.2015



Kolejny quasi-bootleg, o który się pokusiłem. Tym razem w 90% jedno źródło, jedynie Rock You Like a Hurricane zostało podłatane innym źródłem, co jest słyszalne w sposób dobitny xD. Gdzieniegdzie fade in i fade out, ale to generalnie cały koncert. Dopiero wersja wyłącznie audio uświadomiła mi, jak bezsensowny był Kottak Attack . Tak czy inaczej - jak ktoś ma ochotę na audio-rip z jutubów, to poniżej załączam link .

SCORPIONS
9.05.2015
Atlas Arena, Łódź
Poland

Source one - 7Shadow7Dancer7
source two - Steel of Silesia

Setlist:

01. Going Out with a Bang (fades in)
02. Make It Real
03. Is There Anybody There?
04. The Zoo
05. Coast to Coast
06. Top of the Bill/Steamrock Fever/Speedy's Coming/Catch Your Train (fades out)
07. We Built This House (fades in)
08. Delicate Dance
09. Always Somewhere/Eye of the Storm/Send Me an Angel
10. Wind of Change
11. Raised on Rock (fades out)
12. Dynamite (fades in)
13. In the Line of Fire/Kottak Attack
14. Crazy World
15. Rock 'n' Roll Band
16. Blackout
17. Still Loving You
18. Big City Nights
19. Rock You Like a Hurricane*

*filled with source two

Line-up:

Klaus Meine - lead vocals
Rudolf Schenker - guitar, backing vocals
Matthias Jabs - guitar, backing vocals
Paweł Mąciwoda - bass guitar, backing vocals
James Kottak - drums, backing vocals

Link: https://1fichier.com/?9br9xyrhio

Ten rok zapowiada się genialnie

Andrea Bocelli w czerwcu
The Offspring na Czad Festiwal w Sierpniu (Within Temptation też będzie)
Gilmour w Oberhausen - Wrzesień
Gazpacho w październiku

Brak biletów na 2 i 4 ale to tylko kwestia czasu

Koncerty na które mam już bilet:

Judas Priest
Camel
AC/DC
David Gilmour

Prawdopodobnie wybiorę się na:

Blues Pills
Joe Bonamassa
Deep Purple
Gazpacho
Editors

17.06 - Blues Pills (Progresja)
24.06 - Toto (Torwar) - pierwszy w życiu uczciwie wygrany bilet (Lamberta "po znajomości" nie liczę ) <3

Przy okazji Toto, na których nie idę będzie Meg z mężem, więc mogę i ciebie Mike spotkać jakoś przed Torwarem.

Ktoś idzie jutro na Orange/Muse?

Muse na Orange

Psycho
Supermassive Black Hole
The Handler
Interlude
Hysteria
Dead Inside
Munich Jam
Madness
Apocalypse Please
Plug In Baby
Mercy
Time Is Running Out
Reapers
Stockholm Syndrome

Encore:
[JFK]
Uprising
Starlight
Knights of Cydonia

Klasyki, nowości starocie mniej oklepane. Krótszy set, mniej gadzeciarstwa i było ok, bez zbędnych dodatków. Publiczność pod sceną szalała, ogólnie chyba większość przyszła na Muse, ogólnie utyskiwania na organizatorów za pustki w inne dni itp. Koncert lepszy niż w Łodzi. O dziwo nowe Mercy mnie znudziło na żywo.

na wykopkach koło Torwaru fakt można się zgubić i niech cię licho broni jechać autobusem po Czerniakowskiej popołudniu to na bank nie dojedziesz na czas Jesli planujesz dojechać po 16 to moge cie odebrac z centralnego, ale nie obiecuje na bank, ale po kieruje jak coś.

Będę dawał znać . Swoją drogą, to orientujesz się może o której bramy otwierają? Bo w całych internetach o tym ani słowa xD.

https://www.youtube.com/watch?v=iCQ0nSsa8IE nawiązując do wczoraj

Właśnie wróciłem z koncertu Judas Priest w Łodzi. Fanów zespołu na forum brak, więc nie będę się szczególnie rozpisywał . Na początku, tuż po wyjeździe spod Novotelu autokar został zatrzymany przez marsz Jezusa - to było epickie. Jako support wystąpił Five Finger Death Punch, który niczym nie zachwycił, a jedyny ciekawszy moment, to wykonanie coveru Bad Company. A co do dania głównego: bardzo dobry koncert. Rob Halford mimo 64 lat na karku dawał radę. No może gdzieś po połowie koncertu zaczął śpiewać słabiej, ale i tak dawał czadu. 2 najlepsze fragmenty, wbijające w ziemię totalnie to były dwa klasyki, a więc Victim Of Changes i Beyond The Realms Of Death. Na wyróżnienie zasłużyły jeszcze: Devil's Child, Turbo Lover, Halls Of Valhalla, Jawbreaker, metal Gods i You've Got Another Thing Comin'. Żałuję, że akurat w Polsce skrócili set o Love Bites i march Of The Damned. Podsumowując bardzo dobry koncert i nie żałuję ani złotówki wydanej na bilet i inne rzeczy z nim związane.

P.S. Szkoda, że kolega mecenas Mike nie mógł przybyć na 1 piwo choćby

Jonny Greenwood grający Electric Counterpoint Reicha solo na gitarze, Swans grający takie rzeczy, że przez cały czas mogłem jedynie stać z rozdziawioną paszczą przez prawie 2 i pół godziny, podśmiechujki z The Vaccines i dyskusje o przy "piwie" za 8 złotych - III dzień Open'era 2015 był cool. Pozdro300 dla Xaviego. :3

A, i bisy Swansów w postaci Giry śpiewającego zwrotkę "I'm Henery the Eighth, I Am" - bezcenne.

Tru, polecam tego forumowicza na festiwale plus krzywa ławka i ratowanie browara, przebrane homary i gwałt na torbie. No i demówka okolicznej orkiestry <3

'Xd'

Swans wiadomo, jeden z koncertów życia. Ta repetycja i metal disco to jest coś cudownego, nawiedzony Gira. Równie dobre dla kogoś zjaranego, który chce odlecieć jak i dla kogoś chcącego się pobawić jak w jakimś techno-klubie z koleżanką jak ja. Greenwood totalna odwrotność, bardzo ładne to było, szczególnie przy Reichu. Modest Mouse rozczarowanie.

W sumie był D'Angelo (świetnie lookaug), Drake i of Montreal, ale raczej wątpię czy byłby tu jakiś fan tych zespołów jeszcze.

D'Angelo był fantastyczny!!!
Jakby ktoś nie widział to poniżej pełny zapis:
https://www.youtube.com/watch?v=J_14kCyK-o8

Kto idzie na AC/DC?

Wczoraj byłem na koncercie Camel w Poznaniu. Już na początku były problemy bo miałem w ogóle trudność z dotarciem na miejsce, bo pociąg zatrzymał się w polu gdzieś przed Poznaniem z powodu spadku napięcia w trakcji spowodowanego burzą w Poznaniu. W końcu po dotarciu z przeszło 45 min opóźnieniem na stację i spotkaniu z moim starym przyjacielem okazało się, że poznańskie tramwaje kursują jakoś nieregularnie, no ale w końcu na 10 min przed rozpoczęciem koncertu byłem w hali międzynarodowych Targów Poznańskich. Okazało się, że w hali są okna, a więc o 20:00 wciąż było jasno i to był pierwszy minus , bo muzyka Camel, to muzyka nocy.

Drugim minusem była setlista, ponieważ z trzech moich ulubionych płyt Wielbłąda (Harbour Of Tears, Stationary Traveller i Rajaz) wybrzmiał ledwie JEDEN utwór :/. Dobrze,że choć były trzy z Dust And Dreams. Z A Nod And a Wink również żadnego utworu, a to właśnie okres 1984-2002 lubię najbardziej w twórczości Latimera i spółki. I tu pojawia się zasadniczy problem w ocenie tego koncertu, bo zespół i przede wszystkim Andy Latimer są w wynbornej formie , tyle tylko, że grali głównie utwory, które nie należą do moich faworytów. Zaczęli od około minutowego intro z bardzo fajnymi zagrywkami mistrza gitary, i później przeszli płynnie w Never Let Go, które wypadło naprawdę obiecująco, tylko końcówka była dość dziwna wg mnie, bo brakowało finalnej solówki na gitarze. Następny w kolejce The White Rider był kapitalnie zagrany z piękną i rozimprowizowaną gitarą Andy'ego na finał – ciarki się pojawiły. Niestety kolejne dwa fragmenty tego wieczoru, a więc Song Within a Song i Unevesong już w wersjach studyjnych nie były moimi faworytami, a wersje koncertowe niczego tutaj nie zmieniły. Później Spirit Of The Water wyszło naprawdę zgrabnie. Air Born znów bez rewelacji. Lunar Sea za to naprawdę mi się podobało. Another Night trochę ożywiło wieczór hehe, bo to jednak żwawszy utwór. Drafted odśpiewane na spółkę przez Colina Bassa i Liatimera wypadło doprawdy ujmująco i znów gitara była na pierwszym planie. I nadszedł moment na który czekałem od początku koncertu. W końcu się ściemniło, a Andy zapowiedział, że zagrają teraz utwór Ice. Jest to jeden z moich ulubionych instrumentalnych utworów w ogóle i czekałem na niego z wielką niecierpliwością. Nie zawiodłem się. Nie potrafię nawet opisać piękna i magii, którą wytworzyli panowie z Camel przez te ok. 8 min, ale bohater był tylko jeden – to co zrobił Andy Latimer w solówce gitarowej, która rozpoczyna się około 4 min i trwa do końca, ro było mistrzostwo świata. Dawno żaden fragment muzyki na żywo tak mnie nie poruszył i nie ukrywam, że łzy stanęły mi w oczach . Tu jest wersja z tej trasy z 2015 : . Chciałoby się, żeby ta solówka nigdy się nie kończyła . To był zdecydowanie najlepszy fragment całego występu i choćby dla tych 8 min warto było jechać na koncert. Po Ice zagrali trzy fragmenty Dust and Dreams, a więc najpierw kapitalną i energetyczną wersję Mother Road zakończoną rewelacyjnym solo Latimera. Potem Hopeless Anger i Whispers in The Rain, które już tak mnie nie zachwyciły niestety.

Bisy to oczywiście Lady Fantasy, zagrane naprawdę dobrze i szczególnie w środkowej części ciarki były, a sam finał Long Goodbyes zadedykowane zmarłym byłym członkom Camel: (Chris Rainbow i Guy LeBlanc). I na tym występ się zakończył pozostawiając u mnie duży niedosyt.

Publika rewelacyjna, przyszli true fani – szacun. Było kilka naprawdę pięknych momentów z genialną wersją Ice na czele, ale wymieniłbym połowę setlisty (jak mi brakowało takich utworów jak np.: Rajaz, Vopos, Stationary Traveller, West Berlin, Pressure Points, Final Encore, Lawrence, Selva, Watching The Bobbins, End Of The Line, For Today, Coming Of Age, The Hour Candle). Najbardziej zazdroszczę tym, którzy byli w 1997 roku na koncertach Camel, bo jak widziałem na setlist fm grali wtedy cały album Harbours Of Tears . Gdyby choć 4-5 z tych utworów było w secie, to byłbym wniebowzięty, a tak, to powiem, że koncert był dobry i miał wybitne momenty, ale przy lepszym doborze setu i mając w takiej świetnej formie Andy'ego to mógł być killer . W każdym razie ciesze się, że byłem. Kolejne koncertowe marzenie się spełniło. Liczę, że może Camel nagra ostatni premierowy album i ruszą w trasę, a wtedy powrócą szerzej utwory z drugiej połowy ich działalności.

Gratulacje dla Stadionu Narodowego za spłyń z lodami kolejnego koncertu. Przez godzinę szukaliśmy miejsca na płycie, gdzie byłoby słychać wokal i gitarę, a to najważniejsze elementy w AC/DC. Na początku było słychać jedynie jazgot i perkusję. Kiedy w końcu wbiliśmy na sam bok płyty tuż przy Golden Cirlce dało się słuchać występu i było jak to w przypadku AC DC live bez zarzutu. Angus rozerwało system swoją solówką w Let There Be Rock, a moje ukochane Fot Those About TO Rock jak zawsze wyszło super. Jednak nie ma porównania z koncertem na Bemowie w 2010, który był genialny. Wczoraj wśród publiki sporo Januszy niestety, więc nie było atmosfery ;p. Wygląda więc na to, że Gilmour będzie niezagrożony w kwestii koncertu roku, bo nagłośnienie zabiło połowę występu AC/DC.

Szkoda, że nie napisałeś, że będziesz, bo samotnie sobie słuchałam echa na płycie...
ogólnie porażka jak w kiblu... solówkę mokrego Angusa dało jako tak słuchać, ale jak był wokal to jedna ściana dźwięku. Pomijam, że irytujące były przerwy między piosenkami po20-30sekund...

Widocznie przegapilam wpis.miałam bilety dla plebsu na płytę. Zespół powinien ochrzanic live nation.

napisane leniwie w tapatalk

mnie tam się podobało, niestety nie byłem 5 lat temu jazgot stadionu był nie do zniesienia, ale tak się nakręciłem na ten koncert, że szukałem samych pozytywów