Pierwszy Amazing Spiderman był NADZIEJĄ. Drugi jest SPEŁNIENIEM OBIETNIC PRZEDWYBORCZYCH W 100%. Trzeci powinien być conajmniej SPEŁNIENIEM MARZEŃ jeśli utrzymają tę tendencję.
Owszem: mnóstwo głupich, przerysowanych, absurdalnych, KOMIKSOWYCH scen, owszem romansidło nieraz, owszem mnóstwo wątków i nieustanna akcja. Jeżeli dla kogoś to były wady, to chyba poszedł na niewłaściwy film. BYŁO WSZYSTKO JAK TRZEBA, żadnych przedłużaczy, żadnych pierdół, żadnego lizania się po sandmanie. Wszystko naraz i do przodu. W dodatku każdy z tych wątków był sensownie poprowadzony - okazuje się, że jednak to jest możliwe do wykonania (pozdrawiam Spidermana III). Przezabawmy Foxx w roli Electro. Momentami wyglądał jak Palpatine, a momentami jak Arnold w Batman i Robin. Nie wiem czy to było zamierzone, ale bardzo doceniam. Gwen i Parker w dalszym ciągu znakomici, może nawet lepsi niż w jedynce (jakim cudem można w ogóle dyskredytować tego kolesia, przecież on się zachowuje jakby się urodził do tej roli). Zjebany Rhino, ale i tak był jako przerywnik i potem jako wisienka na torcie, serwując nam zakończenie rodem z Iniemamocnych. Cudowne zakończenie dodajmy, popłakałem się ze śmiechu prawie. Chociaż oczywiście maszyna z murenami do robienia człowieków-prądów najlepiej. Chyba pierwszy raz śmiałem się w kinie głośniej niż Arsen. Poziom Prometeusza. Wogle cały design, zachowanie, właściwości Electro PORAŻAJĄ. Witam, jestem prądem, wchodzę w gniazdko i zamykam za sobą klapkę. No piękne. Myślałem, że pójdą - mimo wszystko - w większy realizm, a tu prąd pływa sobie dostojnie zamiast napierdalać. Aż dziwne, że nie był żółty. A niektóre sceny walki zupełnie jak wyjęte z gry komputerowej - w sensie dosłownie, szczególnie to ujęcie jak Spider zapierdala na pajęczynie przed siebie a Electro znika i pojawia się na kolejnych levelach. No i jak czeka na niego w tej elektrowni czy czymś tam - to jest chyba scena wyjęta z jednej gry na PC. Enter Electro bodajże. Ale w ogóle najlepsze na deser. Green Goblin. Nie mam pojęcia co to za facet, ale zagrał go fenomenalnie. Od samego początku, kiedy odwiedza swojego starego, poprzez przejęcie władzy w Oscorp, rozmowy z Peterem, przejście na ciemną stronę i przemianę w Goblina. Przemiana zresztą również wyborna i tak bardzo spidermanowa - hop siup krew Spidermana, hop siup okazuje się że nie działa (dlaczego miałaby działać? ach te villainy), hop siup mutacja, hop siup czołgamy się po podłodze, hop siup lotnia, genialne, LECIMY Z TEMATEM. No i sam design Goblina to mocne do trzech razy sztuka - po Power Rangersie i chłoptasiu na desce w końcu mamy to co trzeba. Boże jaki jestem szczęśliwy i pełen nadziei na przyszłość. Fantastyczny film. Fantastyczny. 10/10.
A i zapomniałbym. Oprócz scen tak głupich że aż śmiesznych, było też baaardzo dużo scen autentycznie zabawnych - czy to humor sytuacyjny czy dialogowy. Wszystko bardzo lekkie i rozrywkowe, dowalone patosem tylko wtedy kiedy trzeba. TAK SIE ROBI FILMY O SUPERBOHATERACH A NIE farfoclu NOLAN.