A mnie tam on kupił chyba pierwszy raz i teraz mam ochotę jakies inne filmy z nim ogarnąć. Poleć. Tylko żadnych Nolanów.

'Locke' - cały film w jednym aucie, większej rekomendacji nie trzeba. Tym bardziej, że były już filmy w jednej trumnie, jednym pokoju statku kosmicznego czy masa różnych w jednym pokoju. Totalne przeciwieństwo Nolana, zapewniam.

Genialny jest w 'Bronsonie', ale sam film jest specyficzny. Nie każdemu bym polecił, ale Tobie chyba nawet tak. Jak Ci się spodoba Locke to możesz iść za ciosem.

Ok, ukradne.

Niechcący wlazłem na filmwebie na temat o Incepcji, bo chciałem sobie przypomnieć kogo tam grał, a tam dzieje się to:

http://www.filmweb.pl/film/Incepcja-201 ... o.,2631762

W piekle jest osobne miejsce dla fanów Nolana i ich zburzone granice percepcji po oglądnięciu filmu.

(Nie, nie ciągnę tematu Nolana, żeby się z tobą pożreć, to zbieg okoliczności)

Incepcja is love, Incepcja is life

PS. Tom Hardy był dobry w "Gangsterze", a jeszcze lepszy jest tam Guy Pearce. Scenariusz Nick Cave, jakby co.

Widziałem "Wadę ukrytą" i podobała mi się ona. Połączenie chandlerowskiego noiru o intrydze, za którą coraz trudniej podążać w miarę oglądania, a po seansie nie da się jej streścić (czy ktoś na przykład potrafi opowiedzieć fabułę "Wielkiego snu"? Oglądałem ten film ze cztery razy, książkę czytałem raz i dalej pamiętam tylko tyle, że był dwie siostry, córy bogatego kupca bławatnego, które ktoś szantażował rozbieranymi zdjęciami. Co dalej? Zabijcie mnie, ale nie pamiętam) z hippisowskim klimatem tak wyrazistym, że niemal czuć ten smród niemytego ciała i przepoconych sandałów. Szkoda, że nie ma więcej scen, w których Josh Brolin bije hippisów. Rewelacyjna obsada, zdjęcia - cóż, to film PTA, wiadomo. Plus kilka cudownych momentów, które biorą widza z zaskoczenia, np. kiedy Josh Brolin nagle zaczyna krzyczeć na kelnera po japońsku albo zjada całą tackę marihuanen. Śmiechom nie było końca. A w soundtracku między innymi Can i Neil Young. Polecam serdecznie.

Starym, dobrym świeckim zwyczajem byłem na Filmie_Który_Wszyscy_Chwalą prawie jako ostatni. Znaczy widziałem Mad Maxa. Bawiłem się przednio, efekty bardzo konkretne, dużo szczegółów, które bardziej urealniały świat przedstawiony i ogólnie sam fun. Żadnych bezsensownych romansów (jak - żeby gatunkowo daleko nie szukać - w Wodnym Świecie), żadnych pseudofilozoficznych tyrad. Film pędził i jako kino rozrywkowe spełnił swoją funkcję na 102.

A z tym feminizmem to głupota roku. W sensie że ktoś się w tym tego doszukuje.

Wczoraj się wziąłem i przypomniałem sobie Draculę Coppoli. Oczywiście się zachwyciłem i prawie lizałem telewizor. I tu moje pytanie - jakie znacie inne filmy w podobnym klimacie? W sensie nie o wampirach - znaczy niekoniecznie - ale takie oniryczne i w stylu mrocznej baśni. Wszelkie przejaskrawienia też na propsie.

"Legenda", "Neverending Story","Labyrint Fauna", "Conan - niszczyciel", "Czerwona Sonia"

O, Labirynt Fauna muszę sobie przypomnieć, dzięki Podobnie Neverending <3

'Co robimy w ukryciu' to prawdopodobnie najśmieszniejsza komedia ostatnich lat, o życiu wampirów własnie. Na zasadzie 'nie umiemy doprać dywanu po ostatniej kolacji, którą była młoda fanka Zmierzchu'.

I wcale nie taki głupi. 'Najgorsze w byciu wampirem? To, że wszystko co kochamy ciągle po nas umiera'.

Rozrywka idealna.

Tak, że tego...

Na Skraju Jutra

Zacznę od tego, że przez połowę filmu oglądałem z zapartym tchem. Ten fenomen gry komputerowej na cheatach przeniesiony na wielki ekran wypadał genialne. Jakbym grał w Mario przy ustawieniu 99 żyć, najpierw na serio potem, na kolejnym życiu, gdzieś się wyjebać na jakimś żółwiu. I ten film początkowo taki właśnie jest. Jak Tom "Nie wyjdę z tej szafy" Cruise uczy się tych żyć by w odpowiedniej sekwencji wszystko zrobić to po prostu miód, to go rozpieprzy jakiś pocisk to coś tam. No serio, takie balansowanie między akcją a komedią (chyba za dużo Marvela...), a najlepsze w tym wszystkim jest, że tylko Cruise o tym pamięta. Dzięki temu mamy taką fajną scenę jak tam dochodzi z kurza melodio już do jakiegoś poważnego miejsca i ją tam gości, tej się podoba na początku a potem coś zaczyna jej świtać i mówi do niego: "który raz już tu jesteśmy?" i okazuje się, że dalej dojść już nie można, bo co by nie zrobili to ich obcy rozpierdzielają. Niestety po tej akcji cała ta zabawa formą siada, bo muszą jednak zabić całą matkę obcych, przecież musi być pokój na Ziemii. Wtedy film staje się taki normalny i zachwyty opadają.

Quantum of Solance

Trochę nie dziwię się Shamarowi, że tak zaczął źle oceniać Craigowskiego Bonda. Po obejrzeniu tej części zacząłem zastanawiać się czy nie popełniam błędu próbując w krótkim czasie łyknąć wszystkie nowe Bondy? Zacząłem mieć wrażenie, że Bonda trzeba oglądać tylko jak wychodzi i dać sobie odpoczynek na jakiś rok, a najlepiej do nowego Bonda. W tej części miałem wrażenie, że wszystko polega tutaj na biegu. James Bond albo kogoś goni albo sam spierdziela. Owszem, zawsze są dwie drogi w każdej z poprzednich, może kogoś dogonić i go zabić, albo ten ktoś może mu spłyń z lodami i on musi szukać dalej, bądź w przypadku drugiej opcji albo mu się udaje uciec i przenosimy się do innego miejsca, albo ktoś go łapie i torturuje. Ale może to tylko moje nierozumienie do końca Jamesa Bonda, bo kolejna część trochę podwyższyła poziom. Tutaj nie było nic wartego uwagi, bo nawet cycki jakieś takie mało epickie, bo mało ich.

Sinister

Ma ukochana, druga półitrówka, ta część jabłka bez robaka, lepsza połowa zasnęła oglądając. Ja starając się być rzetelnym, obejrzałem do końca. Chyba od takich scricte shokerów (typu wychodzący nagle dzieciak z kartonu czy pojawianie się nagle dziwnej twarzy) wolę strach jaki oferuje Lynch (jesteś na niego przygotowany a i tak wbija cię on w ziemię). Znowu do pewnej części, jak historia jest tajemnicza i tak naprawdę nic nie wiemy, ogląda się w napięciu. Potem okazuje się co, kto, gdzie i jak, wtedy wszystko oczywiście staje się głupie i wzdychamy z zawodu, ale do połowy daje jako takie napięcie.

Skyfall

Ta część wygrała z QoS samym antybohaterem. Serio koleś mógłby grać samą twarzą z przymocowanymi rękami i nogami do niej, wyśmienita kreacja. Dodatkowo super rozwiązanie z obroną Q i tak, w końcu przez cały film nie biegamy z myślą "o nie, znowu to...". Choć może dla mnie nie przebił Casino Royale, gdzie sama sekwencja scen w kasynie bije wszystko co do tej pory oglądałem z Bondem, ale mimo tego wyglądało to nieźle. Może dlatego, że problem jakiś taki przyziemny, motywy są takie bardziej pierwotne niż sprzedawanie paliwa Arabom, którzy sprzedadzą je Chinolom a Ci wymienią z Rosjanami z jakieś rocket fuel i będzie przejebane.

Big Lebowski

Drugie podejście, za pierwszym nie wytrzymaliśmy z Olą. Teraz obejrzałem sam i powiem... Świetny, naprawdę kajam się, że nie doceniłem za pierwszym razem. Kopalnia bez dna, w kwestii dialogów czy scen. Pierwsza z brzegu jaka mi się przypomina to "You see Larry?" a przecież to wisienka na torcie.

Ile waży koń trojański

Ekhm... Byłem pozytywnie zaskoczony, bo spodziewałem się, że siedząc wieczorem przy TVN i trafiając na komedię polską z przeciągu ostatniej dekady dostanę coś absolutnie mnie nie szanującego. Co prawda zdaniem większości forumowiczów z Filmweba, ten film nie szanuje widza, bo kłamie w wielu kwestiach dotyczących PRL-u. Jednak to nic nowego, że na Filmwebie panują albo dyskusję o niczym albo dyskusje o niczym. Tak czy inaczej, oglądało mi się to przyjemnie, na pewno lepiej niż jakieś Lejdis czy inny Testosteron. PRL-u nie pamiętam, urodziłem się już w wolnej Polsce, więc błędów nie wytknę, zresztą konwencja filmu nie robi z niego jakiegoś idealnie zarysowanego żywota ludzi za czasów socjalizmu w Polsce.
Miły, tylko nie wiem dlaczego ten tytuł.

Pacific Rim

Ten film jest szalony. Transformersi połączeni ze Straship Troopers. Dałbym o wiele większą ocenę, gdyby nie te sztampowe gadki. Nawet mój ulubieniec, Irdis Elba nie stanął na wysokości zadania (nawet w Office był mniej wkurwiający). Aktorsko bardzo źle, wszystko pewnie poszło na efekty a te są genialne, całe te walki to piwo na moje serce. A nie, przepraszam, jedna gwiazda aktorska błyszczy, ale tylko przez moment, to Ron Perlman, ale kolo za samą twarz powinien dostać Oscara Wszech Czasów czy coś.

Underworld: Bukakke tj. Bunt Lykanów

A leciał wczoraj przed północą na Polsacie to łyknąłem. Kompletnie nie rozumiałem, może dlatego, że bez piwa obejrzałem.

Byłem na Muminkach na Riwierze. Seans dla dzieci o 10 rano, jakieś nonsensowne konkursy przed, biedacosplay muminków a na dokładkę LEKTOR NA ŻYWO (myślałem, że go czymś rzucę ale nie wiedziałem gdzie siedzi). Wszystko to zresztą pasowało jak pięść do nosa, bo film nadaje się dla dzieci w podobnym stopniu co, nie wiem, Simpsonowie. Albo Flinstonowie, żeby nie przesadzić. Bardzo wierna adaptacja komiksu/komiksów, cudownie odwzorowana kreska Tove Jansson, znakomicie pasująca muzyka i mnóstwo charakterystycznego, brytyjskiego wręcz humoru, kompletnie niezrozumiałego dla małych dzieci. Plus homoseksualny wątek psa, któremu podobają się tylko koty. Polecam bardzo, tylko uważajcie, żeby też nie wdepnąć w lektora jak ja. Ten film dla komiksów Tove jest tym samym co chińska bajka sprzed lat dla jej książek - optymalnością. 10/10.

wątek psa mnie zaintrygowąl musze obejrzec te Muminki

Ok, Jurassic World. Godny następca, nie powiem, od trójki nawet lepszy. Poziom ogólnej głupoty oraz absurdalności bohaterów utrzymany, nikt nie wyciągnął żadnych wniosków przez te cztery filmy, beztroska rzeź na całego gwarantowana. Na minus sceny w których gadają zamiast dawać się zjeść, oraz absolutnie wszystkie postaci z wyjątkiem tego naszego nowego Indiany Jonesa, wiadomo. Also wątek z nieszczęsnej trójki z HIGHLY INTELIGENT ANIMALS pociągnięty dalej do jeszcze większego absurdu. Długo by mówić. Jest moc. Mózg wypływa uszami.

Jurassic World - bardzo nierówny. Ma kilka fajnych elementów, kilka nawiązań ale ogólnie sprawia wrażenie produkcji od Asylum, puszczanych na Pulsie Końcówka - megaintensywna - byłaby świetna niestety zostaje zamordowana przez kretyńskie pomysły
Do tego efekty momentami gorsze niż z filmu z 1993.

7/10 (choć przy kolejnym pewnie spadnie)


Mad Max
Lekko zawiedziony. Przeczuwałem to - zazwyczaj tak jest jak recenzje są Hiperoptymistyczne.
Muzyka, wizualnie, akcja (choć zbyt szybki montaż) - świetne. Postaci - większość też "w porządku" a Max - taki nijaki i mało charyzmatyczny. O ile pamiętam Mel nie był aż tak ekspresyjny - raczej ciągle zimne spojrzenie i kamienna twarz. Ten niby miał być szalony... No niech będzie.

Dobry film ale na razie "tylko" 7/10

Ostatnio z Żoną oglądałem film "Bogowie" film zrobił na nas bardzo duże wrażenie. Niesamowicie oddaje klimat, problemy tamtego okresu czasu w Polsce jak również talent i osobowść kardiochirurga Religi. Polceam

Byłem na "W głowie się nie mieści". I za prawdę powiadam - najlepsza animacja od bardzo dawna. Niebanalny pomysł, rozbudowany świat, troszkę śmieszków, troszkę smuteczków i solidny przekaz. A końcówka to już Pixar farfoclu najwyższej próby. Jak nie będzie drugiej części to skandal i farsa.

A, i widziałem też te nowe Minionki. Bez szału i spazmów śmiechu, ale bardzo sympatyczne kino i bawiłem się 7/10.

Minionki - zdecydowanie nie dla małych dzieci, których sporo nawet na późnym seansie było w kinie. Niech lepiej idą na W głowie się.... Teraz myślę iśc na Hotel Transylwania 2
Minionki - miały wielki plus ścieżka dźwiękowa sporo mniej lub bardziej nie banalnych klasyków z Van Halenem na czele

to tak odbiegając od animowanych bajek

nowy trailer Batman vs. Superman naprawdę niezły, ciary nawet wywoływał