trzy razy przesłuchałem nowe Opeth. Dla mnie na dzisiaj jest to ich najsłabsza płyta. Oczywiście nie znam jeszcze z trzech więc może się kiedyś okazać, że nie miałem racji, ale na każdej ich płycie był przynajmniej jeden porządny wałek. Tutaj bardzo mało znajduję dla siebie. Najbardziej podoba mi się otwierające Eternal Rains oraz finałowe Faith in Others (choć do ballad z poprzednich płyt to ten zamykacz nie ma startu). Takie MOON/SUN ma naprawdę fajne momenty, ale kompozycyjnie to jest to kompletny chaos. Elysian Woes czy Goblin nie jestem w stanie zapamiętać. Duży zjazd po dobrym Heritage. Ale poprzednia płyta początkowo też mi nie przypadła do gustu więc możliwe, że i z najnowszą się osłucham. Choć z drugiej strony... nawet jeżeli komuś nie podobała się konwencja ostatniej płyty to trzeba przyznać, że robota została wtedy wykonana profesjonalnie, był jakiś zamysł na całość. Tutaj tego nie słyszę. Ale mówię - nie skreślam, jeszcze kilka razy powrócę. Może się przekonam.
Co do podsumowania półrocza - jakoś za bardzo nie śledzę tych wszystkich nowości. W zeszłym roku poświęcałem temu o wiele więcej uwagi. Ale kilka rzeczy fajnych wyszło. Płytki które mi się spodobały/do których wracam:
Swans, Gazpacho, Crippled Black Phoenix, Laibach, Behemoth, Monkopf. Słyszałem więcej, ale większość jest mi zupełnie obojętna. Największa wpadka to chyba tegoroczna Anathema.
ps. Nowy numer New Model Army, oczywiście doskonały:
https://www.youtube.com/watch?v=x1rGs-YQYS8
.
.