Moje top 10 płyt Maidenów, a także wybrane highlighty.
1. Brave New World – łykam od A do Z, znakomita rzecz. Bez dwóch zdań najlepsza płyta zespołu. W zasadzie wszystko jest wyborne. Orientalny The Nomad z nietypową rytmiką jest powalający, podobnie Dreams of Mirrors.
2. Seventh Son of a Seventh Son – najbardziej progresywna płyta zespołu (tak naprawdę progresywna), koncept-album i bardzo spójny krążek, druga płyta IM z syntezatorami, ale w miarę dobrze użytymi (jak na 1988 rok). Tytułowy mógłby spokojnie się bić o miano najlepszego utworu Iron Maiden.
3. Dance of Death – nigdy nie rozumiałem, czemu ta płyta jest uważana za słabszą. Znowu fantastyczny numer tytułowy, utrzymany w duchu walczyka. Prawie tak dobre jak BNW.
4. Piece of Mind – surowy krążek, z wojennym "otwieraczem" i kosmicznym "zamykaczem". Plus The Trooper. Nie wiem, czy nie najlepsi Maideni z tego najbardziej klasycznego, ascetycznego okresu.
5. Somewhere in Time – po raz kolejny tytułowy
i zamykający, epicki Alexander the Great. Dużo wspomnień z dawnych lat mam związanych z tym albumem.
6. The Number of the Beast – nieco nierówna płyta i sztandarowy przykład new wave of british heavy metal. Robiona pod Dio pół-ballada Children of the Damned, to mój ulubiony fragment wydawnictwa.
7. No Prayer for the Dying – niedoceniony album, zawierający bardziej bezpośredni materiał. Ponownie kawałek tytułowy (wow) i tak nie lubiana przez fanów - Mother Russia.
8. Iron Maiden – Wyróżnia się Phantom of the Opera oraz Strange World, jedna z bardzo niewielu ballad (z prawdziwego zdarzenia) w repertuarze grupy. Sporo naleciałości z hard rocka i punku, ale ten luz brzmieniowy powiedzmy, że pasuje do głosu Di’Anno.
9. A Matter of Life and Death – dużo dłużyzn, ale takie The Legacy (Żelazna wersja wczesnego Genesis) czy The Longest Day to numery pierwsza klasa.
10. Powerslave - uważam, że ten album jest ciut przereklamowany, może przez genialną okładkę
. Lotne Aces High i Rime of the Ancient Mariner przykrywają resztę płyty.
(Na 11 byłoby
Fear of the Dark – znów tytułowy (hehe) i klimatyczne Afraid to Shoot Strangers to rzeczy, do których lubię wracać).