przez Rysiu » 7 paź 2013, o 20:08
Ja może na temat tego UFO się wypowiem, ale bez oceny.
Zespołu nie znałem zupełnie (poza intrygującą nazwą, no i nazwiskiem Schenkera - to jest chyba ten od scorpionsów, tylko to ten drugi schenker, co odszedł, a potem wrócił, a nie ten, co był w zespole cały czas - pewnie coś pokręciłem, nieważne), jestem pozytywnie zaskoczony. Fajne klawisze, fajna melodia, fajny klimacik. Ambitny rok ze złotej ery, jak to ktoś napisał. I też kiedyś zespół ogarnę, bo widzę, że jest ciekawy. Studyjna doprawdy dużo lepsza z powodów, które naświetlę za chwilę.
Jak dla mnie koncertówki (a nawet pójdę jeszcze dalej i walnę herezję: koncerty też) są dobre dla tych, którzy znają zespół, znają repertuar i chcą poznać tę muzykę w innym brzmieniu. Zaczynanie poznawania zespołu od pójścia na koncert (bądź wysłuchania go z płyty) jakoś tak nie leży mi. Koncerty mają zawsze dużo gorsze brzmienie, niedopracowany balans dźwięku (często wokal jest zdecydowanie za cicho albo publiczność przegłusza), często dziwaczne, rozciągnięte do granic niemożebności wersje piosenek (vide przykład z naszego podwórka: Brighton Rock); mniej głusi ode mnie dopatrują się też fałszów i błędów w wykonaniach. Dlatego też unikam wykonań koncertowych jak ognia do momentu, w którym znam twórczość zespołu na tyle, że nie boję się, że album koncertowy zniechęci mnie do poznawania tej grupy.
Ale nie mam nic przeciwko koncertówkom, bynajmniej. Queenowe, pinkflojdowe, metallicowe i genesisowe dla przykładu to łykam bez popity i słucham z przyjemnością. Ale nie wiem na ile zainteresowałbym się tymi zespołami, gdybym od koncertówek zaczął.
Zdeklarowany brianofil, korwinista a do tego wyznawca Latającego Potwora Spaghetti.