przez Rysiu » 18 lis 2013, o 22:57
OK, mogę już pisać.
LGBT:
Ogólnie jego retoryka i styl wypowiedzi w tej sprawie (jak w każdej sprawie) są strasznie zawiłe - homoseksualistów dzieli na "homosiów" i "(tfu!) gejów". Ciężko połapać się o co chodzi, szczególnie, że nie ułatwia on sprawy swoim stylem argumentacji - w pewnych aspektach jest to jedna z nielicznych spraw, z którymi się nie zgadzam, ale przybliżę pewien całokształt jego myśli, który także i mi odpowiada:
Wolno Ci robić ze swoim ciałem co tylko Ci się podoba. Możesz zatem być homoseksualistą (czyli "homosiem") i żyć sobie zdrowo, długo i szczęśliwie ze swoim partnerem. Wbrew powszechnej opinii NIE POTĘPIA ON TAKICH LUDZI I NIE CZUJE DO NICH ŻADNEJ URAZY! To, co jednak nie odpowiada JKMowi to zmiany w prawie - czyli zaburzenie pewnego istniejącego od tysiącleci porządku poprzez zgodę na np. gejowskie małżeństwa. I właśnie aktywistów walczących o tę sprawę nazywa "(tfu!) gejami" i ich nienawidzi.
Niepełnosprawni:
Tutaj również jest szereg nieporozumień. Korwin wcale nie twierdzi, że niepełnosprawni mają siedzieć zamknięci w domach i broń boże nie pokazywać się na oczy "normalnym" ludziom. Próbuje jednak zmusić nas do przejrzenia na oczy i zerwania z hipokryzją - człowiek niepełnosprawny zawsze będzie niepełnosprawny i w pewnym sensie niepełnowartościowym członkiem społeczności. Ręka do góry, tak szczerze - ilu z was umówiłoby się z dziewczyną/chłopakiem na wózku? JKM zwraca uwagę na to, że ludzie niepełnosprawni często są tego świadomi i wstydzą się swojej niepełnosprawności (np. ludzie z protezą nogi nie noszą krótkich spodenek). I jedyne, o co walczy to zaprzestanie ze sztucznym forowaniem takich ludzi - oczywiście, kto chce niech im daje pieniądze, ale nie widzi potrzeby, aby grube państwowe pieniądze miały być kierowane na renty, zapomogi i programy pomocowe, z których nic nie wynika poza rosnącą postawą roszczeniową. Zwraca przy tym uwagę na fakt, że często człowiek niepełnosprawny - jeżeli tylko nauczymy go samodzielności i radzenia sobie ze swoim życiem - może znaleźć pracę, w której niepełnosprawność nie będzie przeszkadzała. Człowiek na wózku może być np. architektem, bezręki programistą itp.
Szczególnie irytującym punktem dla Korwina jest paraolimpiada - będąca w jego opinii (w mojej zresztą też, chociaż nie jestem głęboko radykalny w tym względzie) parodią normalnej olimpiady. Jest to po pierwsze impreza niesprawiedliwa wobec samych uczestników, którzy zamiast walczyć wg prostych zasad skazani są na arbitralne przeliczniki ich wyników wg stopnia niepełnosprawności. Po drugie - robiona strasznie na siłę i pokaz - że niby niepełnosprawni są równie sprawni jak pełnosprawni. Otóż nie są. Gdyby byli, braliby udział w normalnej olimpiadzie. Padło kiedyś porównanie z szachami dla debili. Nie wiem co było w nim oburzającego, bo dla mnie jest idealnie trafne.
Czy ludzie niepełnosprawni mają prawo walczyć o trofea, konkurować ze sobą? Odpowiadam: mają. Tylko mnie te ich zmagania akurat ani trochę nie interesują. I gwarantuję (znów walczymy z hipokryzją!), że 99% ludzi też nie. Preferuję walkę młodych, zdrowych, silnych ludzi. I znów wracamy do postaw filozofii Korwina - jeżeli ktoś CHCE to oglądać i chce to finansować z własnych pieniędzy - może to robić. Ale wrzucanie naszych wspólnych pieniędzy na cokolwiek poza tym, co naprawdę niezbędne - w tym także na udawanie, że człowiek niepełnosprawny jest pełnosprawny - zawsze jest złe. Zresztą to samo dotyczy "normalnej" olimpiady - tutaj także nie ma czego finansować, niech płacą za to ci, których to interesuje. Przy czym oczywiście Korwin jest świadom, że ogromną większość ludzi bardziej interesuje olimpiada od paraolimpiady.
Hitler
Temat-rzeka. Mógłby ten Janusz przymknąć czasem ryj, zamiast walić prawdę prosto w oczy. Ale nie robi tego. Na hasło "Hitler" wszyscy widzą pana z wąsikiem i swastyką na szwabskim mundurze, myślą o obozach koncentracyjnych i widzą tego, który chciał z Polski zrobić kolonię niewolników. I to wystarczy, aby każdy rozsądny człowiek o Hitlerze nie wspominał. Korwin jednak zapomina o tych wszystkich skojarzeniach i widzi tylko suche fakty i liczby - i często mówi, że za Hitlera było lepiej - mając na myśli, że za jego okupacji podatki i ogólnie obciążenia ludności były mniejsze aniżeli teraz. Wyciąga różne fakty historyczne na obronę Adolfa (ostatnio np. twierdził, że nie wiedział on o obozach i że podwładni się troszkę zapędzili - uzasadniając swoją opinię dość szczegółowo i wiarygodnie). Być może ma w tym wszystkim rację. Dziwię się jednak, że wciąż nie widzi i nie rozumie tego, że słowo "Hitler" kojarzyło, kojarzy i przez najbliższe co najmniej 200 lat kojarzyć się będzie jednoznacznie źle. I czegokolwiek mądrego by na jego temat nie powiedział, zawsze ukryta w jego wypowiedzi mądrość będzie przykryta słowem "Hitler". Ogólnie jednak: Korwin nie jest zwolennikiem Hitlera i nie podziela jego poglądów w ogromnej większości kwestii. A w tych, w których podziela - ma akurat rację. Bo Korwin to człowiek, który będąc zaciekłym wrogiem komuchów i socjalizmu cytuje nawet Marksa. Umie po prostu oddzielić osobę i jej ogólne poglądy od poszczególnych faktów z nią związanych i poszczególnych jej wypowiedzi. Czego większość ludzi nie umie.
Zdeklarowany brianofil, korwinista a do tego wyznawca Latającego Potwora Spaghetti.